O narodzinach i umieraniu miłości oraz o dojrzewaniu do prawdziwej kobiecości. Nałkowska zdobyła się na rzecz niezwykłą: pokazała światu swoją biografię in statu nascendi, swoją niedojrzałość, naiwność, narcyzm. Napisała o tym, o czym myśli młoda dziewczyna stojąca u progu życia. Dziewczyna bardzi inteligentna, ładna, oczytana, rozmarzona, oczarowana własną urodą i ledwo przeczuwanym powodzeniem, ale przecież trochę zarozumiała, trochę naiwna. Wczesna młodość to w przypadku kobiety czas, w którym myśli ona przede wszystkim o sobie, o własnej urodzie, o rodzących się potrzebach erotycznych, o sile pożądania, o mężczyznach, o powodzeniu. (...) Nie wiem jak dorastają chłopcy. Ale dziewczęta, przynajmniej te myślące, samoświadome - właśnie tak, jak pisała nałkowska. Nie wiem, czy wszystkie doświadczają tego samego. Ale ja rozpoznałam się w tej książce. Inne suknie i obyczaje, ale te same nadzieje, podbudowane wiarą we własną urodę, intelekt; te same waricje na temat mężczyzn, ich spojrzeń, ich gestów, ich wyznań. Ta sama mieszanina wstydu i wyzywającej śmiałości. (Grażyna Borkowska)