Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Mistrzostwo aktorskie i filmowe. • Fabuła ciągle odkrywa nowe wątki, nie wiadomo jaki będzie kolejny krok, kolejna scena, kolejna kłótnia... • Aktorzy grają na najwyższym poziomie. Patrzysz i nie możesz się oderwać. Śledzisz ich kroki, patrzysz im w oczy i starasz się jakoś odosobnić, a nie da się. Żałujesz dorosłego syna, który zawsze odtrącony nie może sobie ułożyć życia popadając w alkoholizm. Żałujesz młodej dziewczyny, tak zdolnej i mądrej, a jednak zagubionej w końcowym efekcie tragedii jaka ją dotknęła. • Po co dorosły facet rozgrzebuje przeszłe dzieje? Czy nie lepiej zamilczeć do grobowej deski? • A może jednak rację ma, że oczyszcza atmosferę i samego siebie? Że chce sobie pomóc skoro nikt nie chce wyciągnąć do niego ręki? • Paul Schneider, aktor którego zaczęłam uwielbiać. W tym filmie szczery, prawdziwy, autentyczny. Genialny.
-
Druga część filmu Jak w Niebie - i cóż. Pierwsza wersja jest o niebo lepsza i ciekawsza. Surowy klimat północy, zimno, chłód, a to wszystko widać i czuć. Tutaj, po wielu latach od pierwszej części nakręcono kolejną. I klapa. Szkoda. Aktorzy ciągną wątki sprzed lat budując historię lecz próżny to trud. • Brakło czegoś. • A szkoda, bo jakże przewidywalny jest ten film. Jakże prosty. Bark zaskoczeń, niespodzianek czy choćby jakiś ekscytujących momentów. Nic.
-
To są reportaże, mogę nawet pokusić się i powiedzieć, że krótkie opowiadania o ludziach ze wsi, którzy trafili do naszej stolicy. Za pracą lub też za jakimiś perspektywami, których próżno szukać na gospodarce u rodziców. Ludzie, którzy każdą znajomość w mieście zaczynają od niewspominania o swoim pochodzeniu, lub niezupełnie mówią prawdę mijając się często z prawdą by dopiero po dłuższej znajomości znacznie się otworzyć. Z różnych powodów lecz zawsze jest mianownik wspólny - dom na wsi, rodzice ze wsi, gospodarka... słoiki przywożone z domu do miasta... Czy to strach? Czy to wstyd? Czy może wrodzone płytko oddychanie, które zakazuje ostrożność, ale człowiek się ...dusi. Trudno jednoznacznie powiedzieć czy to ich "skaza" czy może zaleta, bo częstokroć po przyznaniu się do swojego pochodzenia i do zabrania na weekend znajomego ("wtajemniczonego") okazuje się to dla kogoś frajdą, czymś niebanalnym, czymś atrakcyjnym - w przeciwieństwie do tego, kto stąd uciekł. • A duże miasto to anonimowość, bieg, to pęd i pobieżność ludzi, których spotykamy i których szybko mijamy. • Te reportaże duszą podczas czytania. Zatkają płuca... Każdy dotyczy innej osoby i każdy stanowi odrębny odcinek jakiejś większej fabuły. "Popatrzcie na mnie" krzyczą serca tych ludzi, choć oczy patrzą w ziemię. Szukają akceptacji ale dopiero wtedy gdy czują się silni w sobie. • Przeczytajcie i sami oceńcie... Komu zazdrościć...
-
Niebywały, prawdziwy i jakże szczery. • Nie owija w bawełnę, a reżyser nie unika ludzkich odczuć. Oto niby normalna sytuacja między dwoma dorosłymi osobami - małżeństwo chce wziąć rozwód do czego mają prawo - lecz tutaj powodem nie jest nieporozumienie, czy brak miłości. Nie, ona chce wyjechać ale on nie. Czas płynie, a trzeba podjąć decyzję. Lecz dlaczego on nie chce opuścić kraju, gdzie są złe warunki życia, niskie zarobki i zero perspektywy na uczciwą pracę? I jak potoczą się losy ich córki, która patrzy na to, co się dzieje między dorosłymi i jednocześnie stanowi kartę przetargową między nimi. Przekazują sobie ją jak gorący \"kartofel\" parzący dłonie, a czasem nawet każą decydować po czyjej stronie stoi. A ona... potrzebuje ich dwoje. I zgody. Lecz życie i problemy rządzą się swoimi prawami... i narzucają swoje drogi, które nijak mają się do tego, czego chce człowiek. • płacz rozrywa serce ....
-
Michał Olszewski, tak dobry reportażysta, tak bystry obserwator, dziennikarz... tak ceniony... • i wydaje coś takiego ... • coś takiego niedorzecznego, pogmatwanego, chaotycznego i jakby nie swojego autorstwa. • Ta książka, którą ciężko zakwalifikować do jakiegoś gatunku, to bełkot o tym, jak dziennikarz żyje, jak w tym czasie szkoli \"nowy narybek\" na dziennikarzy i jak sam jest rozchwiany. Ma potkania z młodymi adeptami i omawia z nimi tajniki owego zawodu jednocześnie nie odrywając się od tego, co robi, co pisze i co śledzi. Bo dziennikarz musi być czujny, rozedrgany, chaotyczny i wiecznie podminowany. Nawet szkoli na \"pół gwizdka\" bo telefon! najważniejszy i portale i awantury i własny portal, który jest na bieżąco i łapie w mig miejsca, w których jest problem, śledzi ludzi i newsy i nawet sam nakręca tematy rzucając ad hoc jakieś zdania, a te...same wywołują burzę czy dyskusje. I wiecznie wpatrzony w ten ekranik, rozdygotany i niedostępny dla normalnych ludzi. Bo NAJWAŻNIEJSZE to informacje i newy i BYCIE PIERWSZYM. Totalny dramat. • ta ksiązka to też taki bełkot, skakanie z tematu na temat rzucanie wulgaryzmami dla podkręcenia znaczenia roli zawodu. dla mnie, szkoda było poświęcać swój czas (i dla piszącego i dla czytającego) - beznadziejna. • a szkoda, bo Michał Olszewski to na prawdę zdolny facet z potencjałem... a tu TAKIE CO.