Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Uwielbiam komiksy o tej dwójce dzielnych Gallów. Czytanie ich, oglądanie perfekcyjnie wykonanych rysunków i poszczególnych detali na nich, to dla mnie czas wyjątkowy. Tu ważny jest każdy - i ptaszek na drzewie i kura i kogut i kwiatuszek i kiść winogrona. Wszystko. A podczas czytania jestem TYLKO ja i komiks i nikt ani nic więcej. Świat się wycisza, zegar zatrzymuje, a ja wchodzę - ba, wkraczam odważnie niemalże z wypiętą piersią jak piękność Falbala - do przyjaznej (acz nie zawsze;) wioski Gallów. Tylko ta wioska nie została jeszcze zdobyta, ani podbita przez Rzymian i tylko ta wioska zachowała swoją suwerenność (mówiąc górnolotnie, bo dla Gallów ów fakt stanowi oczywistą oczywistość). • I tu mamy wodza Asparanoiksa, który cierpi na "nieżyt wielki swej marnej wątroby" i każde muśnięcie choćby skóry powoduje "auuu" i podskok z łóżka pod sam sufit. Żona zna przyczyny owych boleści, acz chory nie godzi się na żony diagnozę - zbyt dużo napitku i zbyt dużo jedzenia okraszonego skwarkami i gęstymi sosami i to wszystko konsumowane w ilości dla wojska (dla sztabu wojska)... Kto, jak kto, ale wódz jest zmęczony i basta. • Jednak ból nie przechodzi i Aparanoiks zostaje wysłany przez druida Panoramiksa do sanatorium kurować się. Po drodze zalicza oczywiście wszystkie oberże i karczmy i zjada wszystko, co z mięsem i z gęstymi sosami. Spodnie na nim prawie pękają, guzik nie wytrzymuje, wątroba już "gra", ale w kurorcie... W kurorcie pogłoduje nieco i popije też, ale wody zdrojowej i ból (może) ustąpi... • Ale tego wszystkiego dowie się na miejscu, bo skłonny byłby uciec. • Ta kuracja nie jest dla Oberiksa, oj nie. On jest pulchny, nie gruby, a już ABSOLUTNIE obżarty. On ma tylko apetyt. • Ale w tym czasie pobytu wodza w sanatorium Asteriks i Oberiks nie marnują dni ani nocy. czekając na wyjście wodza z terapii sami zwiedzają inne mieściny i pałaszują stoły szukając... zagubionej tarczy Arwenów. Szuka też wspaniały Idefiks, piesek Obeliksa bez którego ten "Puszysty Gall" się nigdzie poza wioskę nie wybierze. A, jak się niejednokrotnie okazuje, mądrzejszy on jest od swego Pana - rzadko, ale są takie momenty, gdy to piesek błyszczy intelektem w przeciwieństwie do jego opiekuna. • Komiks - wspaniały. Czas spędzony z nosem w nim - bezcenny.🙂🙂
-
Nie od dziś wiemy, że historia lubi się powtarzać. I nie jest to pusty slogan, a fakt, o którym życie co jakiś czas przypomina. Wszystko, co było, zdarzy się ponownie. Nie inaczej jest z historiami ludzi, którzy mają swój los z góry wyznaczony, a ścieżki ich życia – czy tego chcą, czy nie – już wytyczone. „Chata za wsią”, a w niej ludzie i sielski, zaściankowy klimat, wszędobylskie umysły i wszystko widzące oczy. Skąd my to znamy? Gnuśność, zabobon, sprawdzone stare wierzenia i przekonania, których nic nie jest w stanie zmienić. Prawdy starych powtarzane młodym. Wieś... I w tym tłumie Cyganie. Najpierw zajechali niepewnie, by potem z dobytkiem kowalskim się rozłożyć i osiąść na tyle, na ile ich natura wagabundów pozwoliła. Bo dusza cygańska nie zna adresu, nie zna domu jednego, nie zna życia całego w jednym miejscu. Ale jest wśród nich Tumre, ambitny młodziak, którego wnętrze i umysł nijak nie pasują do swoich, i gdy inni idą dalej wołani przez wiatr z dala, zostaje z niczym. Z niczym lecz z żoną u boku. I tu zaczyna się życie, jakiego ani on, ani ona się nie spodziewali. Ani oni, ani tym bardziej czytelnik, który w zamroczeniu jakimś cicho dodaje im otuchy i dopinguje nawet, bo los musi się wreszcie odwrócić.eŻe wiatr musi wreszcie zmienić siłę. Że tak nie może być, jak jest. Łzy, ból, ogień zniszczenia i okrutni ludzie, którzy swym zachowaniem powoli wsadzają sztylet w tą dwójkę ubogich. Życie! Jakżeż ono jest niewiadome, jakże nieprzewidywalne. Bądź prawy i dobry, a ono tym samym ci wynagrodzi – płyną słowa z ambony. Ale, co zrobić, gdy owa prawość nie karmi chlebem, nie daje owsa, kartofli ani mąki? Co zrobić, gdy owa dobroć wystawiana jest na ludzką zawiść i łamie naszą wiarę? Co zrobić, gdy śmierć staje u marnych drzwi i bez pukania wchodzi do środka by zabrać co swoje? • Józef Ignacy Kraszewski ponad sto lat temu napisał powieść, która nie dość, że jest do dziś aktualna, to na dodatek czytanie jej sprawia ból. Płaczesz do wnętrza. Nie umiesz poradzić sobie z gniewem, jaki się w tobie rodzi. Treść, jaką autor zamknął w okładkach „Chaty za wsią” nie pozwala się odizolować, wnika w ciebie całego. Wstrząsa trzewiami, rani serce, spłyca oddech goryczą zatykając gardło. Czujesz wielką niemoc. • Powieści nie sposób odłożyć, bo wszystko w niej przeraża prawdziwością i trzyma cię, pęta wręcz. Personalizujesz się z bohaterami, wchodzisz w ich buty, stajesz się jednością z tekstem. Ta powieść spowija cię niewytłumaczalną magią, sielski opis sprawia, że na początku czujesz się w owej książkowej scenerii bardzo dobrze, wygodnie wręcz, ale to miłe powitanie zamienia się w walkę. Na nieboskłonie pojawiają się czarne chmury, bieda zagląda przez okna, głód chłodzi kości. • Życie – jakże ono często boli, jakże ono rani. Jakże ono jest czasem bezwzględne... • Trudno mi pisać o tej powieści. Dlaczego? Bo jest tak prawdziwa i tak dobra, że wystarczy jedno słowo. • Moja. Moja ulubiona książka. • Moja najlepsza. • Moja na zawsze.
-
Ciężko o tej książce napisać coś... składnego. Coś na miarę jednolitego tekstu będącego jako tako recenzją. Ta powieść bowiem to zlepek wszystkiego - wspomnień, rozdziałów, fragmentów przeżyć, które odeszły, a które teraz nasuwają się do głowy. Umiera przyjaciel głównego bohatera, narratora, co nie pozostawia go obojętnym. Ba, nie godzi się na jego odchodzenie. Rak, nieoperowany. Rak zjada mu wszystko we wnętrzu prócz... umysłu i płuc. Nikt nie chce się na to zgodzić, dlatego wszelkie terapie, znachorskie triki, leki, chemia - wszystko bierze, bo może... Nadzieja jest zawsze, lecz i ona umiera z wraz z chorym. • I sama fabuła jest bardzo dobra. Wstrząsająca. Niektóre zdania nad wyraz trafne, momenty ujęte w powieści zatrzymują cię, twój umysł i wszystko wokoło. Ale, jest małe ale, większość stron to kolaż myśli i wszystkiego. Niektóre zdania wymagają skupienia aczkolwiek nadal nie pojmujesz ich sensu i znaczenia! Coś się w tej powieści "rozjeżdża", jakby dobra forma zamierzona nie znajdowała swojego odbicia w słowach. Albo nadmiar tekstu ułożonego w głowie nie potrafi skorelować się z ręką i piórem autora. Niektóre momenty współgrają tylko, reszta to niedociągnięte myśli i chęci. A szkoda, wielka szkoda.
-
Już na samym początku powiem, że ta książka wymaga szacunku i zmiany perspektywy czytelniczej. Dlaczego? Bo powieść wydana w 1847 roku jest ważna do dziś, acz po upływie bagatela ponad 170 lat od momentu jej ukazania się nastąpiło wiele zmian. Zmian i w ludziach, ich emocjach, myśleniu oraz zmian wymuszanych upływem czasu. Wówczas inaczej budowano relacje międzyludzkie, rodziny kierowały się swoimi zasadami i regułami życia, a podział społeczeństwa wedle posiadanego majątku był normalnością. Dziś to wszystko, a raczej większość, uległo dezaktualizacji. Z tego też wniosku treść powieści i kreacja postaci wymusza w nas inne ich postrzeganie. Wiele nas będzie irytować, ale tak wtedy było. Tak się wtedy żyło. Taka była po prostu rzeczywistość. • Jednak, mimo tego wstępu szybko dodam, że ów 170 letni czas sprawił, że „Jane Eyre” nabrała nadzwyczajnego smaku, dojrzała jak leżakująca butelka wina, która po latach nabiera tego bukietu tak cennego w pogodni za mistrzostwem. Czytana dzisiaj, gdy odbieram ją dorosła czytelniczo sprawia, że mam do niej kompletnie inne podejście. I tym samym odkryłam niemalże perłę literatury uniwersalnej do dziś i na kolejne lata. • Powieść jednej z sióstr Bronte to, wbrew przypuszczeniom nie coś w stylu ona go kocha, on jest z "innej", niedostępnej rodziny, wszystko zmierza do mezaliansu, a to wbrew wszystkiemu, czy też matka szuka odpowiedniego męża dla córki i tak dalej i tak dalej. Tu fabuła pozytywnie zachwyca, bo zmierza w jakże odmiennym nurcie. Jane Eyre, główna bohaterka, bita przez ciotkę trafia do reżimowej szkoły dla dziewcząt. Tu dochodzi głód, zimno i bieda. Ale wytrzymuje, po czym wyjeżdża do wielkiej posiadłości zgryźliwego magnata, pana Rochester`a gdzie otrzymuje pensję guwernantki. Tu zaczyna się inny etap jej życia, jednak ona, jako kobieta kierująca się własnymi zasadami, pozostaje wciąż sobą. I mimo przeciwności losu, mimo wielu nieszczęść, jakie ją spotykają bierze z pokorą to, co dostaje. Z pokorą ale i szacunkiem dla samej siebie. I to, właśnie ta cecha mi w niej bardzo imponuje. Chciałabym, by każdy ją na swój sposób zauważył i uwypuklił w postaci Jane ten właśnie plus charakteru. Jej upartość nie jest czymś złym, choć czasem denerwuje. Jako dziecko musiała walczyć sama o siebie, nikt nie stawał w jej obronie, podkładano jej kłody pod nogi, zarzucano kłamstwa. Musiała walczyć, stąd ten jej upór. Upór kobiety, co wówczas było wielką wadą. • Wiele jest w „Dziwnych losach Jane Eyre” zagadek i niewyjawionych tajemnic, nigdy do końca nie wiadomo, ani dokąd zmierza fabuła, ani co się wydarzy. Zwłaszcza, gdy Jane poznaje magnata Rochestera. Tu okazuje się, że to pan zakochuje się w niemajętnej dziewczynie, że nie potrafi jej tego powiedzieć, że ona też go "jakby kocha", bo to w końcu pierwszy raz, gdy czuje coś takiego. Gdy chce go widzieć, gdy czeka na niego, gdy tęskni lecz nie mówi o tym. Och, życie – chciałoby się powiedzieć – jakże ty czasem jesteś pokręcone samo w sobie. • Zastanawia mnie jednak fakt, że polskie tłumaczenie powieści wymusiło zmianę oryginalnego tytułu. „Jane Eyre” stało się tytułem „Dziwne losy Jane Eyre” - dlaczego? Pytanie zostawiam w zawieszeniu, bo tu każdy z pewnością będzie szukał innych domysłów i przypuszczeń. Ja nie znalazłam dobrej odpowiedzi. Acz długo szukałam potwierdzenia owej zmiany. Dodam też, że powieść wymaga „wczytania się” w nią. Tłumaczenie nie należy do pierwszorzędnego. Trzeba przeniknąć ów styl i wczuć się w słowotwórstwo, tym samym skróci się nasz dystans do powieści, a w tło usunie początkowa niechęć. Bo „Jane Eyre” to wyjątkowa powieść. To klasyka literatury o bogatej treści z XIX wieku.
-
audiobook - rewelacyjny • uwielbiam głos pani Magdy - ot po prostu- jedyna lektorka o damskim głosie, którą lubię słuchać - prócz męskich głosów.