Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
agnesto
Najnowsze recenzje
1
...
19 20 21
...
113
  • [awatar]
    agnesto
    O czym marzymy? Czy jesteśmy osobami, którymi chcemy być, czy jesteśmy aktorami na scenie zwanej „życiem”? A może chcemy coś przeżyć, lecz nie wypada, nie przystoi? A w ogóle, to po co się zmieniać, skoro tak jest wygodnie? Wszyscy znają nas właśnie, jako takich. Nam samym, gdy się nad tym zbytnio nie zastanawiamy, jest w sumie nawet nieźle... Po co zmieniać coś, co sprawdza się od lat? Takie myśli naszły mnie ostatnio i nie ukrywam, że za sprawą lektury „Małego Lorda” (tytuł oryginału „Mały Lord Fauntleroy”- i dziwię się, że polski tytuł tak skrócono, co odbieram za wielkie i nikczemne uchybienie). Takie zagłębianie w psychikę sprawia, że podświadomie zadajesz sobie pytania generowane przez lekturę, a jednocześnie wiesz, że tylko dobra książka może coś takiego sprawić. W „Małym Lordzie”masz to zagwarantowane. • Powieść angielskiej pisarki Frances Hodgson Burnett ukazała się w 1886 roku, ponad 150 lat temu, a co najważniejsze, zachwyca do dziś. Mnie szczególnie i nie umiem tego jakoś racjonalnie wyrazić, bo nic szczególnego w akcji się w niej nie dzieje, nie ma nagłych zrywów adrenaliny, ani zbyt skomplikowanych osobowościowo bohaterów. Jest za to prosta historia siedmiolatka, Cedryka Errola i jego matki, a także – czego dowiadujemy się później, posiadłości i fortuny hrabiego Dorincourt. Bo, jak się okazuje, piękny i urodziwy blodynek, który zachwyca ludzi swoim wyglądem, sercem i dobrocią, i który wraz z matką-wdową mieszka w biedzie, z dnia na dzień staje się hrabią o sporym majątku. I ma dziadka, który z tego oto tytułu zaprasza go do siebie. Matkę też, lecz jej nie zaprosi w mury swego domostwa, czego ta dowie się na miejscu. Nie będę analizować fabuły, ani zdradzać tym samym więcej szczegółów – tak pokrótce wygląda treść „Małego Lorda”, która może i wydaje się banalna, lecz banalną – zapewniam – nie jest. • Ta powieść, okraszona pięknymi rysunkami Reginalda B.Bircha, jest niezgłębioną studnią wielu wątków i przemyśleń, które te za sobą pociągają. Oto poznajemy małego, dobrego i ślicznego chłopca, aniołka wręcz, który bardzo szybko zjednuje sobie ludzi, który nie ma wobec nich uprzedzeń, każdemu poświęca czas, z każdym porozmawia i o każdego jest ciekaw. Oto jego życie właśnie ulega kompletnej zmianie, jeśli chodzi o otoczenie i z dnia na dzień trafia między hrabiów, docentów i szlachciców. Przekracza „wysokie progi” wyłożone statusem posiadanych majątków i tytułów, wchodzi w całkiem nieznany sobie świat – ale, co zaskakujące, wszystko go cieszy i raduje. Wszystkich odbiera, jako dobrych i szlachetnych. Jego dziadek, hrabia Dorincourt znany z grubiaństwa, złośliwości i złego humoru, schorowany człowiek, który w samotności coraz bardziej pogłębiał się w swych dolegliwościach. Niemiły dla służby, czy dla zwyczajowego „plebsu”. Nikt, absolutnie nikt, nie ma o nim dobrego zdania, ba – wszyscy go nienawidzą, o czym nie mówią głośno. A tu? A tu zjawia się Cedryk, nieskalane uprzedzeniami, ani złem dziecko, które w dziadku dostrzega tylko dobro i pokorę. I z czasem ów starszy pan zaczyna je odczuwać, coś się w nim budzi. Obecność wnuka zmienia go. Staje się coś nieprawdopodobnego, co, jak wielu powie, zdarza się tylko w przesłodzonych powieściach. A ta? Z 1886 roku? To przecież nic innego, jak czytadło na podobieństwo tych sióstr Bronte – nic, tylko wzruszenia, łzy i miłość tak nieszczęśliwa, że aż trywialna. Dlatego staję w opozycji, bo mnie ta książka zaczarowała. Banalna treść porusza głębokie struny delikatnej duszy, zmusza do zadumy i kontemplacji. Stawiasz sobie pytanie – dlaczego ja nie jestem takim dobrym Cedrykiem? Dlaczego szybciej oceniam, niż powinienem? Dlaczego skreślam kogoś i nie daję ani mu, ani sobie szansy? Czy życie na tym właśnie polega, czy to tylko moje głupie zasady gry zwanej „życie”? • Małe dziecko zmienia ludzi. Jest dobrem pomiędzy złem, białym pośród czerni i uśmiechem, pośród łez i gniewu. Małe dziecko naprawia, naprawia codzienność. Ot tak, nieświadomie. I to jest niebywale cenne. Używając biblijnych słów „zatwardziali kruszeją”. To aktualna do dziś klasyka literatury, która teraz dostąpiła zaszczytu reedycji. Nowe okładki – piękne, oryginalne ilustracje – zachwycające i treść, tak cenna i wartościowa i tak aktualna. • „Mały Lord” to konglomerat katechizmu, poradnika i dobrej lektury. Ciężko jest przerwać czytanie, bo jesteś w jakiś magiczny sposób ciekawy dalszych losów bohaterów. Czujesz wypieki na policzkach, w brzuchu burczy, lecz ty zapominasz o całym bożym świecie, bo teraz twoim światem jest posiadłość w Anglii. Jesteś gościem na przyjęciu iście królewskim i zamroczony wpatrujesz się w blond główkę dziecka, które olśniewa. Ciebie też.
  • [awatar]
    agnesto
    uwielbiam ten duet - podobnie, jak Asteriksa i Obeliksa kreski Goscinnego i Uderzo. • tu mamy owych dwóch gagatków, Kajko i Kokosza. Pewnego dnia znajdują jajo - wielkości jaja strusia, ale zakładają, że z takiego jaja będzie duży kurczak, a z dużego kurczaka, duża kura i tak kolejne jajo i kolejna kura i Kokosz założy hodowle, którą oczywiście będzie konsumował. Ale, jak to w życiu bywa - kłótnia nie ma końca, bo czyje jest to jajo? kto je znalazł? • w konsekwencji wysiaduje go - przez miesiąc - Kokosz, aż pęka twarda skorupka i wykluwa się smok, zielony, milusi smoczek, który z żadnego profilu nie przypomina kury... ani koguta... ani nic z drobiu... Ów smok zostaje nazwany Milusiem, a że jest małym smoczkiem, to figle mu w głowie, zabawy bez końca i psoty wszelakie. W wiosce nikt nie chce go mieć w domu, bo nie można nocą spać, demoluje domy, nie daje się wychować... wszyscy są bezradni. Włącznie z Kajko i Kokoszem, którzy chcą - w akcie desperacji - dopłacić komuś, kto Milusia od nich weźmie. • I tu kończę zdradzać co i jak, dodam, że Miluś przysparza kłopotów Lubawie i Mirmiłowi, do tego nawet Hegemonowi z wioski sąsiedniej i każdemu, kto się napatoczy - nawet kogutowi (bo w wiosce wszystkie kury zjadł Kajko...) • Wspaniałe historie, rysunki i detale na nich. Wszystko tak perfekcyjnie zachwycające, że czytasz i rechotasz. Oczy ci się świecą z fascynacji - rysunki i dialogi są świetnie dobrane i wzajemnie się uzupełniają. A do tego Kajko i Kokosz - kultowa para z dawnych lat.
  • [awatar]
    agnesto
    Oto dziewczynka Sabina z kotem i chłopiec Adam ze starym Psem Rufusem. I wielkie morze, które ich dzieli, dlatego się nie znają, nic o sobie nie wiedzą, nie mają wręcz świadomości o swoim istnieniu. Stoją na dwóch odrębnych brzegach patrząc na jedno morze. Lecz owo morze nie tylko ich rozdziela. Rozdziela też dwie różne ziemie, dwa różne ludzkie charaktery, dwa światy tak kompletnie inne, a jednocześnie niemalże identyczne. Sara jest głodna, burczy jej w brzuchu lecz stara się tego nie zauważać. Głód jest stałym elementem życia. Wraz z kotem idzie przed siebie śpiąc byle gdzie, spotykając różnych ludzi, pokonując wiele trudności. Nie jest sama i chyba to daje jej takie, a nie inne spojrzenie na rzeczywistość. Mruczący milusiński Kotek sprawia, że dni są miauczące i nieco puszyste i dziewczynka – chyba dzięki temu – ma takie, a nie inne spojrzenie na świat. To dziecko, które z pokorą przyjmuje to, co daje los. Jest szczera, uśmiechnięta i wrażliwa. • A jaki jest Adaś? Adaś to chłopiec diametralnie inny. Zapadł na wydawałoby się nieuleczalną chorobę, którą nazwałam „balastem życia”. Przygnieciony głazem smutku, żalu i żałoby, która boli i kuje od środka cierniami, robi krok w tył o wycofuje się z życia. Zapada się w sobie. Poddaje się. Kładzie do łóżka bez sił, przykrywa kołdrą niemocy i czeka na śmierć, która zdaje się być obecna przy jego łóżku. Lecz zanim weźmie duszę Adasia, do drzwi nieproszona zapuka Sara. I wszystko się zmienia. • Nie będę zdradzać szczegółów, bo nie mogą. Nie mam prawa, nie mam prawa innym zabierać tej tajemnicy ubranej w piękno słów i rysunków. Ta niegruba książka mylnie i pochopnie oceniana jako pięciominutowa czytanka, okazuje się być wspaniała treścią panią w czarodziejskiej sukni. Jej wartość dopełniają ilustracje Pani Emilii Dziubak, która mnie swoimi rysunkami oczarowała. Otumaniła wręcz. Sprawiła, że zamarłam na końcu i jeszcze raz wróciłam do wcześniejszych słów i stron. I do ilustracji. • Tekst łączy się z rysunkami, przenika je by tworzyć spójną jedność, która tylko w takim komponencie jest najpiękniejsza. Słowa są przyciągane przez odpowiednie kolory, a kolory wybierają sobie słowa. To bajeczna układanka o tak dużej powierzchni, że trudno objąć ją rozsądkiem. To barwne klocki, które czytasz. Budzi się twoja wyobraźnia. Zanika horyzont granic. Jesteś swobodnym umysłem, który maluje obrazy na wzór i podobieństwo tych z „Długiej wędrówki”. Głaszczesz kota, który przyniósł upolowaną mysz, i który ją spałaszował siedząc obok twojej nogi. Czujesz smak pieczywa, chrupiącej skórki i delikatnego i ciepłego jeszcze miąższu, w który zanurzasz nos, by najpierw nasycić się zapachem. Trzymasz wypiek w dłoniach, jak najcenniejszy skarb na świecie. Twój skarb. Siadasz na łóżku Adasia, z którego uchodzi życie i głaszcząc go po włosach karmisz gorącym rosołem. Łyżka za łyżką, jak w różańcu koralik nadziei za koralikiem. Modlisz się w duchu, by stał się cud, by ozdrowiał, by coś się stało. • Aż rodzą się... kocięta. • „Długa wędrówka” Martina Widmaka to książka o nadziei, o wierze i o wartości życia. Życia przez duże „Ż”, bo życie samo w sobie jest cudem. To dar, który trzeba cenić, i o który trzeba walczyć. To powieść okraszona niesamowitymi ilustracjami, które zmuszają do zatrzymania, kontemplacji i myślenia. Zastanawiasz się nad sobą, nad swoim losem i tym, co on ci jeszcze da, czym cię zaskoczy. Ale nie chcesz poznać przyszłości, bo życie winno być przygodą, która trwa dzień po dniu. • Niesamowita powieść. Piękna, mądra, urokliwa.
  • [awatar]
    agnesto
    Wspaniała • Magiczna • Piękna • Wakacje i szkoła i zadanie domowe do wykonania - każdego dnia zapisywać w dzienniczku jedno zdanie, jedną rzecz, która się zdarzyła. I ośmiolatek pilnuje swoich zapisków - a jest rok 1939 i wakacje, ostatnie w przededniu wojny światowej. • Zdania, rysunki. • Wszystko otumania. Bo piękne kolory wakacji stają w kontraście z ciemnym niebem, po którym latają samoloty. Słychać strzały, wybuchy bomb, wojna...
  • [awatar]
    agnesto
    Czytam tą książkę i aż trudno uwierzyć że autor dzięki niej uporał się z dzieciństwem i że dzięki pisaniu zamknął swój traumatyczny okres z czasów dorastania. Dziecko wychowane przez wiecznie pijaną matkę. Matkę, która wymiotuje, chowa butelki z alkoholem, by w miarę upijania się wyciągać je i stawiać gdzie popadnie. Na rozbudzenie też łyk choćby piwa, dla zdrowia i jako takiego przeżycia kilku godzin dnia... • Matka, która nie powinna być matką. • Nieumiejąca kochać, ani mężczyzny ani własnych dzieci. • Kobieta, która nawet nie powinna być kobietą. • Shuggie to najmłodszy z dzieci Agnes. Najmłodszy i najbardziej zniszczony przez matkę. Starszy brat i siostra uciekli i zerwali kontakt. Odseparowali się od matki, bo przy niej nic w życiu nie osiągną ani nie zaoszczędzą. Ona potrafiła okradać własne dzieci, a jak nie było ani grosza, ani centa, to kupowała na zeszyt. Kilka dolarów na jedzenie, byle jakie oczywiście, a dziesięć razy więcej na alkohol. Ten bowiem musiał być zawsze. Był dla Agnes powietrzem. Dzięki niemu mogła spać- w delirium, ściągać do domu kolegów na jedną noc, którzy pili u niej wszystko, albo zupełnie na odwrót- mimo czystego domu znosili ze sobą butelki wszystkiego. • A rano? • Ból głowy i pustka w pamięci. • I syn, który wszystko widzi, sprząta i udaje normalność. • Czytanie tej powieści boli. Dosłownie. Nie sposób stanąć obok fabuły i być biernym obserwatorem życia kogoś, kto się zapija i wychowuje dzieci. Personalizujesz się z Shuggie i nie możesz sobie tego darować i za każdym razem to jest silniejsze od ciebie. Wchodzisz w jego buty, ciuchy, zapachy... poniżenie i wstyd. • Coś niesamowitego. • Lubię takie trudne psychicznie powieści które tarabanią umysł i wykręcają go na drugą stronę. Wyrzynają wnętrze i ukorzeniają się na wieki.
Ostatnio ocenione
1
...
95 96 97 98 99
  • Wichrowe Wzgórza
    Brontë, Emily
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
KrakowCzyta.pl to portal, którego sercem jest olbrzymi katalog biblioteczny, zawierający setki tysięcy książek zgromadzonych w krakowskich bibliotekach miejskich. To miejsce promocji wydarzeń literackich i integracji społeczności skupionej wokół działań czytelniczych. Miejsce, w którym możemy szukać, rezerwować, recenzować, polecać i oceniać książki.

To społeczność ludzi, którzy kochają czytać i dyskutować o literaturze.
W hali odlotów Międ­zyna­rodo­wego­ Portu Lotniczego im. Jana Pawła II Kraków-Balice został uruchomiony biblioteczny regał – Airport Library! To kolejny wspólny projekt z Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport! Airport Library, czyli Odlotowa Biblioteka to bezpłatny samoobsługowy regał, z którego mogą korzystać pasażerowie oczekujący na lot. Można znaleźć na nim książki dla dzieci oraz dorosłych w wersji polskiej oraz obcojęzycznej. Udostępnione dzieła należy odłożyć na półki biblioteczki przed odlotem. • Książki na ten cel przekazała Biblioteka Kraków oraz krakowskie konsulaty, współpracujące z Instytutem Kultury Willa Decjusza nad Wielokulturową Biblioteką dla krakowian. • Konsulaty, które przekazały książki na regał Airport Library: Konsulat Generalny Węgier w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Krakowie, Konsulat Republiki Indonezji w Krakowie, Konsulat Generalny USA w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Słowackiej w Krakowie oraz Konsulat Królestwa Hiszpanii w Krakowie. • Airport Library to kolejny wspólny projekt Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport i Biblioteki Kraków. Obie instytucje rozpoczęły współpracę w maju 2022 roku, podczas Święta Rodziny Krakowskiej. W czerwcu w CEL została otworzona stała biblioteczka o tematyce podróżniczej „Odlotowa biblioteka” działająca na zasadzie book­cros­sing­owej­. Od lipca w filiach Biblioteki Kraków rozp­owsz­echn­iane­ są egzemplarze kwartalnika „Airside” wydawanego przez CEL Kraków Airport.
foo