Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Nie lubię czytać synkowi bajek w starym stylu. Ta jednak ma w sobie tak dużo prostoty i uroku, że mimo całkowitego oderwania od rzeczywistości nie można jej źle ocenić; jest to po prostu naprawdę dobra, prawdziwa bajka, a przy tym - to zaskoczenie - absolutnie bezprzemocowa.
-
Przede wszystkim: lektura może urazić czytelnika z ADHD poprzez ogólny wydźwięk z niej bijący - że nawet, jeśli osoby z ADHD są niezwykle wartościowe, to trzeba się nimi opiekować jak uboższą rozumem osobą. Poprawa komunikacji w związku będzie w dużej mierze polegała na jednostronnej pracy nad sobą i zmianie podejścia przez partnera neurotypowego, który musi "zrozumieć", jak mówić do osoby z ADHD (udzielone wskazówki trącą infantylnością, co przecież autor odradza). Czytelnik neurotypowy może więc utwierdzić się w przekonaniu, że dorosłej osobie z ADHD - swojemu partnerowi! - trzeba "pomóc". • Nie sposób przy tym nie odnieść wrażenia, że niemal wszystkie porady są skierowane do partnera bez ADHD, co przeczy sygnalizowanej przez autora konieczności odpuszczenia sobie "nadaktywności", czy "nadwydajności"" w związku (czyli staraniu się za dwoje). Nadmienię, że większość porad to propozycje ćwiczeń w formie zabaw na poziomie nastolatków. Przy jednej, dwóch takich propozycjach, można się z pobłażaniem uśmiechać, ale nie wówczas, gdy ćwiczenia te mają być remedium na problemy w związku neuroróżnorodnym. Partnera bez ADHD te zabawy nie wciągną (chyba że weźmie sobie do serca "pomaganie"), osobę z ADHD może nawet zirytują. • Zasadniczym założeniem publikacji jest 5 filarów związku. Trąci mi to wymyślaniem na siłę (5 czegokolwiek, byle się zamknąć w ładnej liczbie), a po lekturze nie został mi w głowie ani jeden, choć to pojęcie używane było do znudzenia. • Jako zalety książki uznać można dobrą edycję tekstu, grafikę z okładki (świetna!) i dobre źródło mikrowiedzy przewijającej się w różnych porównaniach i przykładach o funkcjonowaniu osoby z ADHD na codzień.
-
Ocena dotyczy bardziej samego początku niż całej książki - nie znalazłam niczego, co by mnie przy niej zatrzymało na dłużej. Ponieważ pierwsze kilkadziesiąt stron to bardzo poprawne i nijakie opowiadanie bez polotu, podarowałam sobie kontynuowanie lektury.
-
Najsłabszą stroną książki są ilustracje - nie złe, tylko nieoddające nijak wykreowanego przez autorkę, fantastycznie opisanego świata. Ilustracyjnie jest więc trochę jak na jakiejś drukowanej tkaninie na pościel dla dzieci, choć ogr wygląda naprawdę ogrowato. :) Najmocniejszą stroną jest zaś... Cała reszta. • "Fabryka marzeń" to cudowna książka, ucząca przeciwstawianiu się przemocy w sposób pokojowy i pełen zrozumienia. Zawiera w sobie pięknie i po dziecięcemu podane dokładnie te wartości, które stanowią trzon mojego rodzicielstwa. Nauka o akceptacji odmienności, o byciu sobą, o źródłach przemocy i okrucieństwa, które nas otaczają ( chośbyśmy się bardzo starali, nie stworzymy naszym dzieciom gotowego bezprzemocowego świata na cito, ale możemy w nich zaszczepić wiedzę o tym, że "zło" najczęściej bierze się ze zła wcześniej zaznanego i że warto próbować przerwać ten cykl, choćby okazując zrozumienie i empatię). Ale to książka o czymś więcej: o wartości marzeń i wiary w ich realizację. I o współistnieniu, o radości, jaką mogą dać relacje z innymi. • Bajka przeszła najważniejszą próbę - czytana była bowiem Młodemu Czytelnikowi, dziecku szczególnie wrażliwemu na wszelką krzywdę istot żywych i oprotestowującemu każdą lekturę, w której pojawi się choć cień przemocy, zła czy grozy dla samego rozwinięcia akcji. Młody Czytelnik po lekturze był zadowolony i pełen własnych refleksji na temat prezentowanych zachowań i wartości. To dla mnie najlepiej świadczy o wysokiej klasie tej pozycji.
-
Szybka rozrywka alternatywna. • Nie jestem fanką tego gatunku, doceniam jednak kosmopolityczne podejście, dobrze skonstruowaną fikcję osadzoną w realnym świecie (w ujęciu geopolitycznym i historycznym) i dobrą kreskę. Twórca ilustracji nie szedł na skróty i skonstruowanie tylu przyjemnych w odbiorze, szczegółowych ilustracji budzi mój szacunek. Najsłabszy w tym wszystkim jest może sam temat lub pomysł, ale mimo to komiks mnie wciągnął.