Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Nie spotkałam dotychczas pisarza, która TAK pisze. To moje drugie spotkanie z twórczością tej autorki i znów jestem pod silnym wrażeniem. Lektura jest mocna i bezkompromisowa, obraz kontrowersyjny i często perwersyjny - a równocześnie podany z uderzającą prostodusznością. Ciężko nie poczuć samemu, że to przecież tylko (i aż) zwyczajne życie.
-
-
Powiedzieć, że ten picturebook w stylu wyszukiwanki jest świetny, to może za dużo, na pewno jednak jest dobry. • Dobre jest w tej książce to, że nie ma tu miejsca na fikcję. Poznajemy charakterystyczne miejsca kilku miast Polski przyciągających rzesze turystów. Nie ma mowy o snuciu domysłów; jeśli dziecko było na rynku w Krakowie, pozna, że oto na rozkładówce przedstawiony jest właśnie on. Wieliczka? Proszę bardzo. A także Lublin, Malbork, Gdańsk, Warszawa i Zakopane. Niestety, jeśli jeszcze w którymś z tych miejsc mały czytelnik nie był, to raczej przy takich ilustracjach podróżniczego bakcyla nie złapie - wszystkie charakteryzuje ta sama kreska, paleta barw i szczegóły. Kolorystyka jest przy tym dość krzykliwa i po dłuższej chwili oglądania nuży. • Miast jest raptem kilka, tekstu niewiele (i niezbyt ciekawy), więc przebodźcowanie dziecku raczej nie grozi. Ogółem radzę pozycję traktować jako krótki przerywnik od innych zabaw lub tematycznie przy okazji planowania podróży w któreś z przedstawionych miast - albo odwrotnie, już po takiej wycieczce. Rozpoznanie znajomego widoku na pewno będzie dla dziecka czymś miłym.
-
Książka oszczędnej formy i treści. Mnie poruszyła do głębi, Młodego Czytelnika skłoniła do niezwykle mądrych rozważań. • Nie przerazi dziecka; śmierć przedstawiona jest tu jako naturalny towarzysz żyjącej istoty. Niemal sympatycznie. To właśnie takie proste ujęcie tej niezwykle wrażliwej materii potrafi wywołać silne wzruszenie u dorosłego czytelnika. • Warto.
-
Cała magia książki zawiera się w ilustracjach (co nie jest dla mnie zaskoczeniem). Sama historia początkowo porwała i mnie i Młodego Czytelnika, ale gdy wątek - zdawało by się główny - gdzieś po drodze wygasł, historia całkiem zmieniła kurs. Z tą chwilą nasza uwaga zaczęła się rozpraszać a entuzjazm opadł. • Książka to tak naprawdę dwie opowieści, a może nawet trzy, z czego żadna nie jest dokończona. I o ile w dwóch z nich ten zabieg jest celowy i nawet dobry, o tyle brakuje mi domknięcia historii pierwszej. Tytułowej. • Nie przepadam też za niezrozumiałymi wstawkami w książkach dla dzieci, które wprowadzają tajemniczą atmoserę po nic (jak kichanie i przepraszanie za to jednego z bohaterów). Bibliotekarka też nie wzbudziła mojej sympatii, co na żywo jeszcze mi się nie zdarzyło. Uderzył mnie w tej postaci jakiegoś rodzaju zakamuflowany egoizm. Pod osłoną uśmiechu i budowania porozumienia i więzi z młodym czytelnikiem bibliotekarka realizuje własną potrzebę ocalenia książek, motywuje dziewczynkę do wypożyczenia jak najwięcej tych nieczytanych, a jej uśmiechy, mrugnięcia okiem i słowa "miałam nadzieję, że to powiesz" zbliżają mi jej postępowanie do lekkiej manipulacji. • Ogółem książka wypada nieźle, ale bez rewelacji (z wyjątkiem tych paru wybitnych ilustracji - choćby dla nich warto ją przejrzeć).