Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Wyczerpujący temat podręcznik doświadczeń naukowych. Wszystko czytelnie, rzetelnie opisane. Fenomenalne źródło inspiracji i kompletnych, w pełni zrozumiałych instrukcji co do przeprowadzania najróżniejszych eksperymentów z szerokiego zakresu nauk biologicznych. • Pomoc dydaktyczna dla większych dzieciaków, młodzieży i dorosłych. Pozycja traktuje o zagadnieniach w sposób absolutnie profesjonalny.
-
To jedna z najlepszych przygodowych książek dla najmłodszych o przyrodniczej treści, jakie czytałam. Jest to cudownie przedstawiona opowieść o skonstruowanym przez starszego brata małej Hanusi szyszkowym cudaczku. Zostawiony przez rodzeństwo na pniaku wyrębu leśnego Szyszkowy Dziadek postanawia dla swojej małej właścicielki dowiedzieć się wszystkiego, o co pytała zamyślonego brata. Wędrując po okolicy na swoich patyczkowych nóżkach, nie tylko znajduje odpowiedzi na jej pytania, ale dowiaduje się mnóstwa innych ciekawych rzeczy, przeżywając po drodze najróżniejsze spotkania i przygody. • Moje 4-letnie dziecko miało niezwykłą frajdę z czytania. Już po pierwszym rozdziale Młody Czytelnik stwierdził, że to go bardzo ciekawi i że mam mu całość przeczytać w ciągu jednego dnia (książka liczy sobie ok 80 stron, w tym nieliczne, czarno-białe ilustracje). Tak przeszliśmy przez kolejne rozdziały, z których płynęło tyle życiowej mądrości i równocześnie wiedzy o świecie przyrody, że dla nas obydwojga była to cudowna wędrówka. • Polecam każdemu rodzicowi szukającemu dla swoich pociech pasjonującej i wartościowej lektury.
-
Pozycja obitująca w podstawowe i specjalistyczne informacje o migrujących gatunkach zwierząt. Narracja jest płynna, ale bogactwo wiedzy przyjmowanej w nadmiarze wyczerpuje. Czytana "ciurkiem" nie znurzy jedynie wytrwałych pasjonatów przyrody - choć ci mogą dla odmiany sporą część faktów już znać. • Dla mnie ta książka była pewnego rodzaju encyklopedyczną opowieścią pozwalającą usystematyzować nabytą na przestrzeni życia z różnych źródeł wiedzę. Na sporą część informacji natknąć się można w przyrodniczych filmach dokumentalnych, a audiowizualna forma podania bardziej zapada w pamięć niż nieilustrowana literatura (jedynymi grafikami w tej pozycji są mapy z zaznaczonymi szlakami migracji w odniesieniu do poszczególnych opisywanych gatunków). Przyznam też, że większe wrażenie zrobiła na mnie popularnonaukowa książka "Migracje" Mike'a Unwina, z fenomenalnymi akwarelowymi, całostronicowymi ilustracjami Jenni Desmond; choć jest to literatura dziecięca, mnie, dorosłą, forma tamtej książki tak zafascynowała, że zapamiętałam z niej naprawdę spory zbiór faktów prezentowanych i w tej pozycji. • Dla kogoś pierwszy raz sięgający świadomie po temat wędrówek zwierzęcych lektura może być pasjonującą przygodą. U mnie to kolejne zetknięcie z tą materią, utrwalające dotychczasową wiedzę, choć oczywiście posiadłam też wiele cennych, dla mnie nowych informacji. Jest to bardzo aktualna pozycja, przytaczane badania naukowe (książka pod tym wględem jest bardzo rzetelnym źródłem) pochodzą często z ostatnich lat. • W książce pojawiają się drobne błędy korektorskie (słowa "linijka niżej" zamiast pasującego w tym miejscu "od" to ewidentnie jakaś edytorska wpadka). W jednej z podanych polskich nazw gatunkowych dopatrzyłam się błędu, który swoją drogą wywołał mój szczery uśmiech - może to przypadek, a może korektor też myślał, że nazwa pewnego gatunku motyla brzmi "furczak" a nie fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum , jak i ja niegdyś :)
-
Jestem zaskoczona rozstrzałem pomiędzy stylem i konwencją wierszy zawartych w "Chwilach z motylem", a innym tomikiem poezji dziecięcej Józefa Ratajczaka ("Ziarenka maku"), który miałam przyjemność czytać. Poezja zaprezentowana tutaj nie jest zła, ale daleko jej do harmonijnej i przystępnej dla dzieci. Na dwóch lub trzech utworach pogubiłam się, koślawiąc słowa, czego w poezji czytanej na głos bardzo nie lubię. Rymy należą do niedokładnych. O ile doceniam białe wiersze, o tyle muszę być przygotowana na odczyt na głos innych niż dobrze zrymowane zawczasu. Tu utwory na bieżąco zaskakiwały mnie swoją niemelodyjnością i zmiennym rytmem. Nie jest to na pewno lektura pomagająca się wyciszyć tak dobrze, jak drugi ze wspomnianych tomików tego autora. Mimo wszystko mój odbiór całości nie jest zły, głównie dzięki lubianej przez nas tematyce.
-
Opowiadanie o pięciopsiaczkach czytało mi się bardzo źle. • Nie dość, że działała mi na nerwy postać babci ukłądającej w każdej sytuacji słabe wierszyki, to jeszcze pojedyncze rymy pojawiały się znienacka wplecione w prozatorską narrację. Sama historia jest tak przegadana, że szczerze mnie unudziła. Nie wnosi niczego szczególnego do życia czytelnika, nie ma żadnych walorów dydaktycznych, poza jedną wartościową myślą - że stworzeń, za które jesteśmy odpowiedzialni, nie oddajemy w przypadkowe ręce. • Dialogi nużą, z drugiej strony są jak wyjęte z życia przeciętnego dziecka. U każdego w domu zdarzają się zapewne takie swobodne, niezobowiązujące i często do niczego nie prowadzące wymiany zdań. Do stanu równowagi brakuje rozmów poważnych i nieco bardziej sensownych - nie chce mi się wierzyć, że tylko nieliczni rozmawiają z dziećmi, a nie jedynie bajdurzą całe dnie o niczym, a z lektury taki obraz się wyłania. • Jest to pozycja niemal bezprzemocowa - "niemal", bo bratu zdarza się dokuczyć lub przedrzeźnić siostrę. Są to na szczęście sytuacje epizodyczne. • Książeczka zyskuje nieco na wartości dzięki naprawdę sympatycznym ilustracjom. Żałuję, że nie odnalazłam w niej niczego więcej. Tyle z perspektywy rodzica. • Syn dla odmiany słuchał czytanki z umiarkowanym zainteresowaniem, ze dwa razy w odpowiedzi na jakiś rym babci nawet się zaśmiał pod nosem. Jak więc widać, młodszy odbiorca (4 lata) może jednak cokolwiek z lektury pozytywnego wynieść.