Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Opowieść prosta, harmonijna, wzbudza sympatię ale nieszczególnie wciąga. Charakterystyczne ilustracje utrzymane w stonowanej, "jesiennej" palecie barw tworzą nieco melancholijny nastrój, co z lekka przeszkadza mi w jej lepszym odbiorze.
-
Na fali zachwytu książkami autorstwa Jenni Desmond zapoznałam się z kolejną z nich. Nie wzbudziła jednak we mnie tych samych emocji co inne jej dzieła - i zastanawiam się, co tak tym razem "nie siadło". Akwarelowe ilustracje są tak piękne jak te z innych książek autorki - może wyobrażenia płetwala błękitnego są jednak mniej ujmujące niż słonie czy niedźwiedzie polarne? To by była odważna teza i raczej nie tu upatrywałabym istoty problemu; sądzę raczej, że tym razem książka odstaje nieznacznie merytorycznie od reszty z serii. Równocześnie coś w lekturze wzbudziło we mnie poczucie wybierania i dopasowywania treści do przyjętego w serii schematu, co tu niezbyt korzystnie wypadło. Co by nie było, książka jest wartościowa, piękna i przyjemna w odbiorze.
-
Porządnie wydana całokartonowa książka nie tylko dla najmłodszych. Ilustracje harmonijne i piękne, przedstawienie tematu wybitne. Rewelacyjny dobrór gatunków dla przedstawienia najróżniejszych cykli rozwojowych zachodzących w świecie przyrody polskiej.
-
Książka z pewnością zainteresuje młodych fanów dinozaurów, choć podejście odbiegające od prezentacji wyłącznie faktów (co przecież wcale nie musi być nudne) może niektórym czytelnikom nie podejść. Przy okazji czytania lektury trzeba świadomie puścić wodze fantazji lub przynajmniej podchodzić do niej z humorem i odpowiednim dystansem. Szukających prawdziwie popularnonaukowej książki dla dzieci w lekturze razić mogą liczne "rady" i inormacje: jak hodować dany okaz, czy prezentowany gatunek jest liczny (co ułatwi znalezienie jaj na założenie hodowli) itd.
-
Lektura nieciekawa. Tytuł zwodniczy. Nie można jej potraktować jako wiarygodne źródło informacji, jest raczej obszernym zbiorem przedstawień przypadków wraz z próbą osadzenia ich w kontekście postawionej tezy (że za taki a nie inny przebieg schorzeń - lub za ich powstanie - w prezentowanych przypadkach odpowiadać mógł długotrwały stres). Nie jest to pozycja naukowa, co mogłoby być nawet zaletą książki, ale nie w takiej formule i takim ujęciu; czytanie lektury przypomina nurzanie się w ludzkich tragediach bez wyraźnego celu. Może ktoś poza autorem wyniesie z tej książki coś dla siebie, ale na pewno nie jest to lektura uniwersalna i może wzbudzać conajmniej mieszane odczucia.