Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu
Rodzaj: | Biblioteki publiczne |
---|---|
Telefon: | +48 77 454 80 30 |
Województwo: | opolskie |
Adres: |
Minorytów 4 45-017 Opole |
E-mail: | sekretariat@mbp.opole.pl |
Biblioteka Główna
Poniedziałek 12:00 – 19:30
Wtorek 09:00 – 19:30
Środa 09:00 – 19:30
Czwartek 09:00 – 19:30
Piątek 09:00 – 19:30
Sobota 09:00 – 15:00
Najnowsze recenzje
-
Joe Hill (czy właściwie Joseph Hillstorm King) to syn legendarnego Stephena Kinga. Swoje rodzinne konotacje ujawnił jednak stosunkowo niedawno, najpierw pozwalając się poznać jako utalentowany pisarz obdarzony nieprzeciętną wyobraźnią i ze świetnym warsztatem, a dopiero później jako krewny Króla Horroru. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy Joe Hill osiągnąłby swój status jednego z najpopularniejszych autorów współczesnej literatury bez wspierania się nazwiskiem, powinien sięgnąć po „NOS4A2”. Jest to oryginalna i wciągająca powieść o dziewczynie obdarzonej pewną szczególną umiejętnością (potrafi przemieszczać się w miejsca, gdzie znajdują się zgubione przedmioty) i wampirze, który podróżuje nawiedzonym rolls-royce’em z rejestracją NOS4A2. Ten potwór porywa dzieci do Świątecznej Krainy, łudząc je obietnicą wiecznych świąt i nieustannej radości, a tak naprawdę jest miejscem przepełnionym mrokiem, w którym wysysa z nich życiową energią, dzięki której może być nieśmiertelny. Myśleliście, że nie da się wykrzesać grozy z Bożego Narodzenia? Joe Hill udowodni Wam, że byliście w błędzie!
-
Wśród twórców współczesnej literatury grozy coraz częściej pojawiają się pisarze oryginalni, którzy starają się powiedzieć w swojej prozie coś nowego i świeżego, zamiast bazować na ogranych schematach i odcinać kupony ze sprawdzonych patentów. Jednym z tego typu pisarzy jest Grady Hendrix – amerykański autor, który dorobił się już statusu jednego z najciekawszych autorów horroru XXI wieku. Popularność w Polsce przyniosła mu powieść „Moja przyjaciółka opętana”. Tytuł dość dobrze streszcza fabułę; końcówka lat 80., dwie przyjaciółki, a jedna z nich zostaje opętana. Brzmi banalnie? Być może, ale nie spodziewajcie się po tej książce rozwleczonego i nudnego recyklingu starych i oklepanych motywów! Przede wszystkim na uwagę zasługują znakomite rysy psychologiczne głównych bohaterek, dzięki którym autentycznie sympatyzujemy z opisywanymi postaciami. Szczególne słowa uznania należą się też autorowi za świetne oddanie realiów 1988 roku, dzięki czemu książka wpisuje się we wciąż aktualny trend reprezentowany przez produkcje pokroju „Stranger Things” (nawiązywać do tego serialu ma font okładkowy), a także za wywołujący ciarki opis coraz głębszego osuwania się Gretchen w szaleństwo spowodowane opętaniem. Jakościowy horror idzie tu pod rękę z powieścią młodzieżową. Świetna literatura!
-
Globalny fenomen „Igrzysk śmierci” swego czasu wstrząsnął całym światem w podobny sposób, jak zrobiły to „Harry Potter” i „Zmierzch”. Należy jednak pamiętać, że nie byłoby głośnych i efektownych filmów z Jennifer Lawrence, gdyby nie trylogia powieści Suzanne Collins. Nikogo nie trzeba przekonywać, że książki przeważnie przewyższają filmy, choćby dlatego, że nie mają ograniczeń czasowych i mogą pomieścić w sobie dokładnie tyle wątków, ile autor/-ka zapragnie. Po lekturze pierwszego tomu „Igrzysk śmierci” widać, o ile uboższy jest świat filmowy w porównaniu do tego powieściowego, wykreowanego przez Collins. W tej dystopijnej rzeczywistości świat podzielony jest dystrykty, a jego stolica mieści się w potężnym Kapitolu; raz do roku organizowane są Głodowe Igrzyska, do których przymusowo władza zaciąga po jednym mężczyźnie i kobiecie z każdego dystryktu. Tym razem znajdzie się wśród nich Katniss Everdeen, która nie zamierza jednak poddać się bez walki. „Igrzyska śmierci” czyta się praktycznie na jednym oddechu; opisywane tu wydarzenia następują po sobie tak szybko, że nie sposób się od nich oderwać i niejednokrotnie przyprawią czytelnika o szybsze bicie serca. To nie tylko trzymająca w napięciu powieść przygodowa, ale przede wszystkim lektura, która chce powiedzieć coś więcej. Polecamy!
-
Marię Peszek znamy z bezkompromisowej i szczerej muzyki, którą zawsze chce coś przekazać odbiorcy. Jana Peszka znamy z ekranu i desek teatralnych, gdzie wiele razy mogliśmy oglądać jego wybitne i odważne kreacje aktorskie. Teraz spotykamy ich nie tylko jako wybitne sceniczne osobowości, ale raczej jako córkę i ojca, którzy siadają, by porozmawiać o życiu, traktując te pogawędki jako terapię (Maria przeżywała wówczas jeden z najgorszych momentów w życiu, a Jan dochodził do siebie po przebytym niedawno zawale). Rezultatem jest książka jedyna w swoim rodzaju – szczera, wbijająca szpileczki purystom, punktująca nasze narodowe wady, takie jak pieniactwo i hipokryzję, ale też w zabawny sposób wspominająca życie Peszków, bowiem zarówno Ona, jak i On sypią anegdotami jak z rękawa, nie pozwalając czytelnikowi się nudzić. Jest więc i śmiesznie, i gorzko, i czasem nawet strasznie, na pewno jednak nie jest monotonnie. Książka dopracowana w każdym calu, gwarantująca mnóstwo emocji podczas lektury.
-
Urszula Kozioł – „Momenty” (2022, Wydawnictwo Literackie) • Urszula Kozioł to nestorka polskiej poezji i najstarsza publikująca poetka – rocznik 1931. Czytamy zatem wiersze dziewiędziesięcio jedno letniej kobiety, której doświadczenie może i budzi, szacunek. Kartkujemy tom bez pośpiechu, skupiamy uwagę na tych równo dwudziestu wierszach. Całość poprzedza motto z Beniowskiego Słowackiego i możemy przypuszczać, że poetka wierzy w koło istnienia, w łańcuch bytu i dziedziczenie imion i niepokojów po swoich przodkach. To wiersze opowiadające o samotności na którą nie ma rady i dające świadectwo bolesnej męce starości – czasu, który w zasadzie staje się już tylko umieraniem, a jego domeną jest ubywanie. Poetka pisze, że jakimś panaceum na coraz bardziej niemrawe ciało jest umysł i myśli i że to dzięki nim, można starać się sięgać dalej, przełamywać własne impasy i stupory. Autorka Klangoru piszę o swoich zmaganiach z pustką – ta rośnie i stale jej przybywa, a nasza wyjściowa pozycja z góry jest przegrana. Przez większość czasu jest się „tu gdzie nikt mnie nie szuka / i nikt mnie nie woła” – czytamy w wierszu Melomonolog. Jakimś rozwiązaniem jest ucieczka w gęstwę liter, nadzieja, że literatura przywróci nam światło, które pustka zrabowała sercu, i wróci pogoda ducha, i na moment, ulga. Przeczytajmy Z niczym tu przyszłam: • …z niczym tu przyszłam • i odejdę z niczym • i wkrótce będzie jakby mnie nie było. • Lapidarne wersy, oszczędne słowa, ciężar od którego można stracić rezon, upaść. Niektóre fragmenty brzmią dramatycznie, a nawet heroicznie, tak jakby poetka do końca stawiała na swoje dumne intuicję – pierwsza strofa wiersza Bez zasięgu brzmi tak: • Przestałam podobać się sobie • i słowom • uciekają ode mnie • chciałabym już • nie być • Widzimy czas rozparcelowany widmami samotności, podzielony pustką. Monotonia staje się doświadczeniem bolesnym, trudnym do zaakceptowania. Udręka przebywania w pojedynkę, w coraz bardziej zniedołężniałym czasie jest ceną jaką się płaci za długie życie. Ale czy jest coś ważniejszego, kiedy poetka niestroniąca od prostracji, piszę, że wciąż przecież: JESTEM. Droga dokądś nas wiedzie, nie wiemy kiedy urwie się ślad, zgaśnie dla nas ostatnia gwiazda, nie wzejdzie już kolejny poranek. To bezkompromisowa poezja, w żaden sposób niepróbująca traktować konieczności koncyliacyjnie. Poetka mówi wprost: pamięć boli mnie od pustki, jestem okaleczona samotnością, pogrzebałam swoich bliskich, nic już nie jest takie jak być mogło. Ostatnia strofa wiersza Godzinami to zaledwie trzy wersy: • już nie wydobędę się • z pustki • i całe życie zatrzasnęło się za nami. • W końcu nadchodzi taki moment, od którego strach się pytać, co będzie dalej. Wydaje mi się, że bohaterka tych wierszy, tego miejsca już sięgnęła. • Bartosz Suwiński