Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
agnesto
Najnowsze recenzje
1
...
6 7 8
...
113
  • [awatar]
    agnesto
    O czym marzymy? Czy jesteśmy osobami, którymi chcemy być, czy jesteśmy aktorami na scenie zwanej „życiem”? A może chcemy coś przeżyć, lecz nie wypada, nie przystoi? A w ogóle, to po co się zmieniać, skoro tak jest wygodnie? Wszyscy znają nas właśnie, jako takich. Nam samym, gdy się nad tym zbytnio nie zastanawiamy, jest w sumie nawet nieźle... Po co zmieniać coś, co sprawdza się od lat? Takie myśli naszły mnie ostatnio i nie ukrywam, że za sprawą lektury „Małego Lorda” (tytuł oryginału „Mały Lord Fauntleroy”- i dziwię się, że polski tytuł tak skrócono, co odbieram za wielkie i nikczemne uchybienie). Takie zagłębianie w psychikę sprawia, że podświadomie zadajesz sobie pytania generowane przez lekturę, a jednocześnie wiesz, że tylko dobra książka może coś takiego sprawić. W „Małym Lordzie”masz to zagwarantowane. • Powieść angielskiej pisarki Frances Hodgson Burnett ukazała się w 1886 roku, ponad 150 lat temu, a co najważniejsze, zachwyca do dziś. Mnie szczególnie i nie umiem tego jakoś racjonalnie wyrazić, bo nic szczególnego w akcji się w niej nie dzieje, nie ma nagłych zrywów adrenaliny, ani zbyt skomplikowanych osobowościowo bohaterów. Jest za to prosta historia siedmiolatka, Cedryka Errola i jego matki, a także – czego dowiadujemy się później, posiadłości i fortuny hrabiego Dorincourt. Bo, jak się okazuje, piękny i urodziwy blodynek, który zachwyca ludzi swoim wyglądem, sercem i dobrocią, i który wraz z matką-wdową mieszka w biedzie, z dnia na dzień staje się hrabią o sporym majątku. I ma dziadka, który z tego oto tytułu zaprasza go do siebie. Matkę też, lecz jej nie zaprosi w mury swego domostwa, czego ta dowie się na miejscu. Nie będę analizować fabuły, ani zdradzać tym samym więcej szczegółów – tak pokrótce wygląda treść „Małego Lorda”, która może i wydaje się banalna, lecz banalną – zapewniam – nie jest. • Ta powieść, okraszona pięknymi rysunkami Reginalda B.Bircha, jest niezgłębioną studnią wielu wątków i przemyśleń, które te za sobą pociągają. Oto poznajemy małego, dobrego i ślicznego chłopca, aniołka wręcz, który bardzo szybko zjednuje sobie ludzi, który nie ma wobec nich uprzedzeń, każdemu poświęca czas, z każdym porozmawia i o każdego jest ciekaw. Oto jego życie właśnie ulega kompletnej zmianie, jeśli chodzi o otoczenie i z dnia na dzień trafia między hrabiów, docentów i szlachciców. Przekracza „wysokie progi” wyłożone statusem posiadanych majątków i tytułów, wchodzi w całkiem nieznany sobie świat – ale, co zaskakujące, wszystko go cieszy i raduje. Wszystkich odbiera, jako dobrych i szlachetnych. Jego dziadek, hrabia Dorincourt znany z grubiaństwa, złośliwości i złego humoru, schorowany człowiek, który w samotności coraz bardziej pogłębiał się w swych dolegliwościach. Niemiły dla służby, czy dla zwyczajowego „plebsu”. Nikt, absolutnie nikt, nie ma o nim dobrego zdania, ba – wszyscy go nienawidzą, o czym nie mówią głośno. A tu? A tu zjawia się Cedryk, nieskalane uprzedzeniami, ani złem dziecko, które w dziadku dostrzega tylko dobro i pokorę. I z czasem ów starszy pan zaczyna je odczuwać, coś się w nim budzi. Obecność wnuka zmienia go. Staje się coś nieprawdopodobnego, co, jak wielu powie, zdarza się tylko w przesłodzonych powieściach. A ta? Z 1886 roku? To przecież nic innego, jak czytadło na podobieństwo tych sióstr Bronte – nic, tylko wzruszenia, łzy i miłość tak nieszczęśliwa, że aż trywialna. Dlatego staję w opozycji, bo mnie ta książka zaczarowała. Banalna treść porusza głębokie struny delikatnej duszy, zmusza do zadumy i kontemplacji. Stawiasz sobie pytanie – dlaczego ja nie jestem takim dobrym Cedrykiem? Dlaczego szybciej oceniam, niż powinienem? Dlaczego skreślam kogoś i nie daję ani mu, ani sobie szansy? Czy życie na tym właśnie polega, czy to tylko moje głupie zasady gry zwanej „życie”? • Małe dziecko zmienia ludzi. Jest dobrem pomiędzy złem, białym pośród czerni i uśmiechem, pośród łez i gniewu. Małe dziecko naprawia, naprawia codzienność. Ot tak, nieświadomie. I to jest niebywale cenne. Używając biblijnych słów „zatwardziali kruszeją”. To aktualna do dziś klasyka literatury, która teraz dostąpiła zaszczytu reedycji. Nowe okładki – piękne, oryginalne ilustracje – zachwycające i treść, tak cenna i wartościowa i tak aktualna. • „Mały Lord” to konglomerat katechizmu, poradnika i dobrej lektury. Ciężko jest przerwać czytanie, bo jesteś w jakiś magiczny sposób ciekawy dalszych losów bohaterów. Czujesz wypieki na policzkach, w brzuchu burczy, lecz ty zapominasz o całym bożym świecie, bo teraz twoim światem jest posiadłość w Anglii. Jesteś gościem na przyjęciu iście królewskim i zamroczony wpatrujesz się w blond główkę dziecka, które olśniewa. Ciebie też.
  • [awatar]
    agnesto
    Wiele jest tego typu wydań • wiele zdjęć • wiele porad i rad i zachęt • a ta jest kolejna - niczym się nie wyróżnia • mnie w każdym razie nie zainspirowała do pieczenia czy słodkiego eksperymentowania w kuchni. mam inne pomysły na boxy i smaczniejsze rzeczy... trochę szkoda
  • [awatar]
    agnesto
    KOŚCI, jakie nosisz w kieszeniach, poupychane i nie wiadomo czyje i dlaczego...babcia wie, potrafi je nawet ułożyć, jak obrazek z puzzli. przyłożyć i złożyć... ale te kości wygrzebane z ziemi, po której chodzimy - co one tu robią? • tak się zaczyna powieść - niby niepokaźna, a jakże otępiająca w treści - nie do szybkiego czytania. Nie. To ksiązka do powolnego wchodzenia i przesiąkania ową literacką atmosferą. Jest patologia, są przekleństwa, są dzieci, które chciałyby uciec od rodziców i wiecznie zmieniających się konkubentów mamy. dzieci, które opuszczają lekcje i mają problem z przystosowaniem, z towarzystwem innych i z bliskością. dzieci, które próbują sklejać w sobie duszę z resztkami godności. Rodzeństwo, które wraz z wiekiem ma ze sobą coraz mniej wspólnego. • ale - to nie jest oczywista historia ludzi z zatęchłej miejscowości. dusisz się tu, swędzi cię skóra od niemycia i gorąca. opary papierosów, czy alkoholu wżerają się w mózg, a skóra chłonie je każdym porem. czujesz się lepka i brudna... czasem nie masz czum oddychać, albo oddychasz płytko, bo płuca nie dają rady więcej tlenu w sobie pomieścić. Jest babcia, a umarła przecież. przychodzi w wigilię z rodziną Fulde, a przecież i ich już nie ma. leżą na cmentarzu - i ona, dziecko, dziewczynka przecież - widzi ich wszystkich. nawet z nimi rozmawia. Czy to prawda, czy złuda? • co jest prawdą w tej powieści? • nie wiesz. • interpretuj sobie sam tą skumulowaną treściowo powieść, bo chyba o to tu chodzi, albo w większości. czytasz i widzisz po swojemu. każdy inaczej i co innego • tu są łzy i śmiech. czasem miłość, choć przeważa jednak obojętność i odruch odtrącania • tu jest ławka, na której możesz usiąść z babunią, która nie zawsze jest przystępna • tu jest pudło, telewizor, który w większości służy konkubentom mamy do zabicia czasu nic-nierobienia, którzy co to rano wyłażą z pokoju i łażą po kuchni szukając jedzenia z Biedronki... • Tu są duchy i ludzie. są baśnie i rzeczywistość, cmentarz i rzeka niedaleko... • jest bieda i syf i samo-wychowanie • czy to powieść o wszystkim, czy o niczym?
  • [awatar]
    agnesto
    Zacznę od końca. Cóż to za kosmiczno-między-galaktyczna uczta czytelnicza! Cóż to za wspaniała podróż czytelnicza... Niebywała przygoda pełna akcji, komedii i ironii, komedia, która nie ma planu, bo ten sam się tworzy. I może scedujmy ów kłopot, jeśli takowym jest, na maszynę o napędzie nieprawdopodobieństwa, która sama sobie sterem i kapitanem. I choć to maszyna, która miała być najznakomitsza i najlepsza i najbardziej precyzyjna, okazała się w rzeczywistości kapryśna, jak kobieta i fochy ma. Jak każdy zresztą, kto przebywa gdzieś tam, albo gdzieś nigdzie. To statek „Serce ze Złota” z garstką Ziemian na pokładzie (homo sapiens), choć Marvin to raczej rozlazłe błoto w formie góry z plasteliny, a dwugłowemu BleBleBleStworowi dalej do człowieka niż bliżej. Nawet ten, który jest człowiekiem, Zaphod to – według pradziadka – „Marnotrawiusz i okropnie zarozumiały wypierdek”. • No, ale „(...) cóż warci są życia wszelcy żyjący?” • Ale, ale – wracamy do powieści, którą czytasz i przy której jednocześnie „odpoczywasz po godzinach ciężkiego popołudniowego odpoczynku na plaży” (lub balkonie). • Na początku było Słowo – oj, to nie ta historia. W tej tutaj najpierw był wszechświat, a potem cała reszta. Choć są i tacy, co wierzą, że pierwsze było kichnięcie, potem smark, trzeci w kolejności był ów wykichany Wszechświat, a czwarte w tworzeniu było słowo - „Na zdrowie”. Faktem pozostaje, że spór trwa do dziś. • To zacznę jeszcze raz... • Na początku stworzono Wszechświat. Potem było bum, trochę zamieszania i dymu i oto mamy dwa latające obiekty - jeden ociężały, acz najpotężniejszy i najbardziej nieobliczalny statek z Ziemianami na pokładzie zwany „Serce ze złota” i jeden obrzydliwy statek Vogonów, który (cóż za planowany niefart) leci kursem na Ziemian. Tu od razu szybko nadmienię, że gdy już poznasz w tej historii kto z kim i dlaczego i po co i jak, to tak się wciągniesz w lekturę, że nie dość, że się spocisz (od tempa akcji i śmiechu), to przy okazji zapomnisz, jak się nazywasz i ile masz głów (nie mówiąc o twarzy). I w ogóle będziesz dociekał, gdzie wylądowałeś, bo twój własny pokój okaże się być zbyt „ziemski”. Jednak po lekturze „Restauracji na końcu świata” będziesz sobie w skrytości czytelniczego kosmodromu obiecywał, że jeśli kiedykolwiek spotkasz samego siebie, to tak się trzaśniesz, że od razu zapomnisz, kto ci przywalił. Obiecujesz sobie, że to było pierwszy i ostatni raz (i wcale nie chodzi o cios). Obiecujesz sobie tkwiąc umysłem gdzieś w czasoprzestrzeni literkowego wszechświata z pośladkami na tapczanie, że od teraz – od „Restauracji na końcu świata”, będziesz częściej sięgał po podobne książki. I koniecznie z rysunkami. Te muszą być z najwyższej półki (kreślarskiego talentu ilustratora), muszą być co najmniej tak świetne, jak te w „Restauracji”. Wywołują bowiem zawroty głowy, niekontrolowany śmiech i jednocześnie są, jak postoje międzyplanetarne. Gapisz się na szczegóły, jak sroka w gnat (czy raczej jak Ford Prefect w konsolę podczas awarii napędu nieprawdopodobieństwa, gdy pojazd stracił moc). • Wypośrodkowując morał z tej powieści można rzec co następuje - Wszechświat jest tak niewyobrażalnie wielki, że jego rozmiary mogą wywołać mózgopokręcenie oraz oczopląs, dlatego większość istot myślących (MYŚLĄCYCH!!!) o tym, woli zapomnieć. Wielu z ochotą przeniosłoby się do jakiegoś mniejszego miejsca. Do zakątka odpowiedniego dla ich horyzontów myślowych. Lecz tu panuje WIR CAŁKOWITEGO ZROZUMIENIA wszystkich BioForm – brzmi jak szyfr? Po lekturze „Restauracji” nic ci obce nie będzie. A i humor ci się poprawi (skutek uboczny). • W powieści jest wiele śmiesznych momentów i trudno wskazać ten jeden. Niemalże w każdym rozdziale absurd (kosmiczny) bawi i śmieszy. Warto jednak wyszukać najlepszego smaczku (według mnie) o podłożu przedsiębiorczym. Opowieści kustosza Wiru Zrozumienia o szczęśliwej planecie, na której powstało zbyt wiele sklepów obuwniczych i samych butów, co doprowadziło do gospodarczego krachu. Populacja niemalże wymarła, a co poniektórzy (ci bardziej Bio-formą elastyczni) przemutowali się w ptaki przeklinając stopy i chodzenie po powierzchni. • I masz tu ambaras, żeby wszyscy chcieli naraz – nawet dwie stopy, czy już nie stopy, którym od nadmiaru niedobrze się zrobiło i źle na tym wyszły – na bosaka. • Polecam z nieprzerwanie trwającym ubawem w sobie.
  • [awatar]
    agnesto
    POMIĘDZY • czytanie takich powieści jest dla mnie rozkoszą, a ta stała się jednocześnie odkryciem niesamowitego autora - pana Pawła. • Magia i realizm • ludzie i drzewa • biali i Cyganie • Kobiety i mężczyźni... • i ja pomiędzy, pomiędzy wszystkim i niczym jednocześnie. • czytałam i świat znikał, albo to ja znikałam i czasem zastanawiałam się kto bardziej i szybciej. ja pomiędzy stronami powieści, która mnie doszczętnie pochłonęła. nie było mnie tu, bo byłam tam, w niej, cała. pomiędzy postaciami, czasem koło pochylonej gruszy, która zawsze tu była, byłam w tej krainie w środku lasu, w Zrębach, gdzie raz w roku bagno wyłaziło z ziemi, gdzie grzęzły i nogi i myśli i alkohol tumanił... Gdzie przybyli Cyganie i on, Białowłosy, obcy, a meliorant i mądry nie byle kto, bo gadał z księdzem podczas ślubu, którego nie powinno być.Potem był on, dziwny nieco ni ciemny, ni biały, dziecko gdzieś pomiędzy dwoma ojcami. Rodzice jacyś dziwni, babcia jeszcze gorsza. Uciekał, do Ignacego, który milczał, bo nie miał potrzeby gadać. siedzieli razem, jeden koło drugiego i byli. byli koło ogniska i to płomienie opowiadały. snuły historie o tym, co było, a czego nie ma. o ludziach, którzy pomarli, którzy nie chcieli żyć, albo zmarło im się z pętlą na gardle, czy w wozie po kolana. ogień snuł powieści, a trzeba było tylko słuchać. • Pomiędzy życiem a nie-życiem • pomiędzy miłością a nienawiścią • pomiędzy tym tu i tam • i z tym czymś w sobie, po wyczytaniu powieści do końca, po pogładzeniu jej, po przytuleniu, z tym czymś siedzisz w sobie. czymś co osiadło między sercem, a duszą. treść puszcza korzenie, osadza się jak stare drzewo, silne, którego nikt nie zrani. ta powieść zostaje na zawsze - we mnie. • uwielbiam takie historie, które toczą się gdzieś poza mną, ale mnie otaczają i porywają. przenoszą gdzieś, gdzie chciałam, a czego nie umiałam namalować. łapią mnie te historie w siebie i budzą zachwyt i smutek i coś Pomiędzy smutkiem, że on, że ta książką, ma swój koniec, a ja chciałabym dalej, więcej i więcej • To raczej odczucia, nie recenzja - nie wiem, może coś POMIĘDZY? • Paweł Radziszewski dziękuję za ucztę... za tą powieść, za talent do snucia opowieści, za słowa, które ją tworzą... • za wszystko w niej i poza nią • Paweł Radziszewski proszę pisać i pisać, bez końca, ciągle... bawić się pisaniem historii, które będą pomiędzy życiem, a kartkami papieru...
Ostatnio ocenione
1
...
46 47 48
...
98
  • Maudie
    Walsh, Aisling
  • Dżungla
    McLean, Greg
  • Babcia Katarzyna
    Martić, Andjelka
  • Rodzina Borgiów
    Jordan, Neil
  • Eve Green
    Fletcher, Susan
  • Król rozrywki
    Gracey, Michael
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
KrakowCzyta.pl to portal, którego sercem jest olbrzymi katalog biblioteczny, zawierający setki tysięcy książek zgromadzonych w krakowskich bibliotekach miejskich. To miejsce promocji wydarzeń literackich i integracji społeczności skupionej wokół działań czytelniczych. Miejsce, w którym możemy szukać, rezerwować, recenzować, polecać i oceniać książki.

To społeczność ludzi, którzy kochają czytać i dyskutować o literaturze.
W hali odlotów Międ­zyna­rodo­wego­ Portu Lotniczego im. Jana Pawła II Kraków-Balice został uruchomiony biblioteczny regał – Airport Library! To kolejny wspólny projekt z Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport! Airport Library, czyli Odlotowa Biblioteka to bezpłatny samoobsługowy regał, z którego mogą korzystać pasażerowie oczekujący na lot. Można znaleźć na nim książki dla dzieci oraz dorosłych w wersji polskiej oraz obcojęzycznej. Udostępnione dzieła należy odłożyć na półki biblioteczki przed odlotem. • Książki na ten cel przekazała Biblioteka Kraków oraz krakowskie konsulaty, współpracujące z Instytutem Kultury Willa Decjusza nad Wielokulturową Biblioteką dla krakowian. • Konsulaty, które przekazały książki na regał Airport Library: Konsulat Generalny Węgier w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Krakowie, Konsulat Republiki Indonezji w Krakowie, Konsulat Generalny USA w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Słowackiej w Krakowie oraz Konsulat Królestwa Hiszpanii w Krakowie. • Airport Library to kolejny wspólny projekt Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport i Biblioteki Kraków. Obie instytucje rozpoczęły współpracę w maju 2022 roku, podczas Święta Rodziny Krakowskiej. W czerwcu w CEL została otworzona stała biblioteczka o tematyce podróżniczej „Odlotowa biblioteka” działająca na zasadzie book­cros­sing­owej­. Od lipca w filiach Biblioteki Kraków rozp­owsz­echn­iane­ są egzemplarze kwartalnika „Airside” wydawanego przez CEL Kraków Airport.
foo