Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Do więzienia, w którym szef wprowadził innowacyjną metodę perswazji skutkującą tym, że nikt z niego nie ucieka (co jest nie dość, że nowością na Dzikim Zachodzie, to jeszcze osiągnięciem wartym zanotowania w Księgach Świata) trafiają czterej bracia Daltonowie. No, oni raczej nigdy nie pragną pozostać w ciupie dłużej, niż do rychłej ucieczki, dlatego i tu planują takową. I to zaraz po przybyciu. Celę dostają wraz z pewnym mocno chrapiącym współwięźniem, przy którym nie da się zmrużyć oka. I vice versa. Gdy oni śpią (a jest ich czterech) nie może spać on. I tu się odzywa nić szachrajstwa i podstępu. Ów fałszerz banknotów (podrabiał papierowe trzydolarówki, na których się jeszcze podpisywał i twierdził, że są innowatorskie) udając nocne majaki zdradził fałszywy trop ukrycia skarbu, który zdobył właśnie dzięki swej działalności. I Daltonowie stają się pierwszymi, którzy uciekają z owego dobrego więzienia. Cwaniak się cieszy, Daltonowie również, gorzej z dyrektorem, który wpada w rozpacz. • Lecz jak to była w życiu Daltonów wiele planów przeinacza, mapy zawodzą, a najgłupszy Dalton, najwyższy i wiecznie głodny, czasem nawet wpada na mądre pomysły. • A koniec jest takie, że.. • Nie zdradzę co, kto i jak. Nie powiem, kto, gdzie i dlaczego właśnie tak... • Zdradzę jedynie, że na końcu samotny Kowboj, czyli Lucky Luke, odjeźdza na swoim wspaniałym koniu – Jolly Jumperze śpiewając swoją "firmową" piosenkę. • "I am a lonely Cowboy..." plum, plum...
-
W niewyjaśnionych okolicznościach znika dyliżans pełen pasażerów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu to dziki zachód z jeszcze dzikszymi mieszkańcami, lecz dyliżans należał do kompanii przewozowej Wells Fargo, która przy następnym tego typu zdarzeniu będzie musiała ogłosić upadłość. Zaginęli pasażerowie, przesyłki i sam pojazd. Dlatego właściciel prosi Lucky Luke’a, by asekurował następny kurs i rozwiązał zagadkę. A, że Lucky Luck ma szczęście do dziwnych ludzi, przyłącza się słynna dama Calamity Jane. Jest to kobieta o nader dziwnych manierach i zachowaniu. Bliżej jej do "chłopa" niż do pani. Rzuca tekstami typu: "Za często się myjesz Lucky Luke! To rozmiękcza mózg!" Więc mozna sobie wyobrazić ich wspólną podróż. Lucky Luck działa, ona nadrabia gębą i szybkością. • A koniec... • Na dzikim zachodzie nawet gdy facet okazuje się babą, a kowboj barmanem bez licencji, to i tak wszystko zawsze się dobrze kończy.
-
Komiks o Irenie Sendler. • To jest pierwsza część. Przede mną jeszcze dwie. • Smutna prawda o naszej przeszłości. Getto warszawskie, marzec 1941 rok. Szarość, smutek, łzy i głód. Irena Sendler wjeżdża ciężarówką do getta. Niemiec sprawdza dowód, niechętnie podnosi szlaban, grymasi niezadowolenia już wyżłobił mu na stałe rysy na twarzy. Bo Polka przyjeżdża z pomocą dla kogo? Dla Żydów? Obleśne to przecież, nikomu nie potrzebne... Żyd ma być głodny, chory, samotny i najlepiej skostniały. I ma szybko umierać. • Dorośli wiedzą kim była Irena Sendler, a dzieci dzięki temu wydaniu w formie komiksu mają możliwość ją poznać. Obrazki bardzo ułatwiają dzieciom śledzenie tego, co się działo. I choć dorosłemu łamie się serce i głos przy głośnym czytaniu, a dzieciom trzeba objaśniać dlaczego dzieci płaczą lub jedzą breję z misek, to jednak każda strona sprawia, że obopólne zaangażowanie w czytanie jest niewiarygodne. Dorosły inaczej aniżeli dziecko przyswaja treść czy obraz, dlatego tak cenne jest poznawanie przeszłości i naszej historii, choćby i w formie komiksu. Historii, która musi w nas trwać.
-
59/52/2019 • JOANNA BATOR • Ciemno, prawie noc • Czy ta książka jest dobra? Czy jest warta czasu, który kradnie z naszego życia? I czy jest w ogóle sens wchodzić w nią? • Trudno mi jej bronić rękami i nogami. Trudno mi stać za nią murem i skandować, że to powieść życia, że każdy musi ją przeczytać, że obowiązkiem każdego jest znać jej treść... Nie. Nie zrobię tego i robić nie będę. Bo to dobra powieść o dobrze skonstruowanej fabule, napisana dobrym (choć nie zawsze!) językiem. • A dlaczego? • Bo jest tu wiele wątków czasem zbytecznych i pobocznych, które nijak nie łączą się z treścią. Przekleństw moc, obrażania ludzi ślepo wierzących w cuda i samego Boga, bluzgi w internecie (dokładnie na czacie). Do tego fabuła jest...typowo kryminalna. On, handlarz prostytucją dziecięcą, znajduje dobre miejsce na zdobywanie "towaru", a cała reszta to już dobudowana przez autorkę treść. Tak pojawia się Alicja, która tym samym zostaje jakby zmuszona do powrotu do Wałbrzycha i do domu rodzinnego. Tak też, pisząc o zaginięciach dzieci, odkrywa stopniowo własną przeszłość, która pozwala, przynajmniej połowicznie, odciąć się emocjonalnie od tematu reportażu. • Zżyłam się z Ewą, z samotnym tatą Ewy i Alicji, który całe życie szukał skarbu ukrytego w zamku Książ.. ale z innymi bohaterami? Raczej nie. • Szkoda, bo dobrze się zapowiadało, i dobrze długo jest, lecz końcówka jakby zbyt szybka, zbyt prędka. Jakby Bator chciała zamknąć powieść już teraz, już... właśnie teraz. A szkoda. Tempo nie zawsze działa na plus.
-
59/52/2019 • JOANNA BATOR • Ciemno, prawie noc • Czy ta książka jest dobra? Czy jest warta czasu, który kradnie z naszego życia? I czy jest w ogóle sens wchodzić w nią? • Trudno mi jej bronić rękami i nogami. Trudno mi stać za nią murem i skandować, że to powieść życia, że każdy musi ją przeczytać, że obowiązkiem każdego jest znać jej treść... Nie. Nie zrobię tego i robić nie będę. Bo to dobra powieść o dobrze skonstruowanej fabule, napisana dobrym (choć nie zawsze!) językiem. • A dlaczego? • Bo jest tu wiele wątków czasem zbytecznych i pobocznych, które nijak nie łączą się z treścią. Przekleństw moc, obrażania ludzi ślepo wierzących w cuda i samego Boga, bluzgi w internecie (dokładnie na czacie). Do tego fabuła jest...typowo kryminalna. On, handlarz prostytucją dziecięcą, znajduje dobre miejsce na zdobywanie "towaru", a cała reszta to już dobudowana przez autorkę treść. Tak pojawia się Alicja, która tym samym zostaje jakby zmuszona do powrotu do Wałbrzycha i do domu rodzinnego. Tak też, pisząc o zaginięciach dzieci, odkrywa stopniowo własną przeszłość, która pozwala, przynajmniej połowicznie, odciąć się emocjonalnie od tematu reportażu. • Zżyłam się z Ewą, z samotnym tatą Ewy i Alicji, który całe życie szukał skarbu ukrytego w zamku Książ.. ale z innymi bohaterami? Raczej nie. • Szkoda, bo dobrze się zapowiadało, i dobrze długo jest, lecz końcówka jakby zbyt szybka, zbyt prędka. Jakby Bator chciała zamknąć powieść już teraz, już... właśnie teraz. A szkoda. Tempo nie zawsze działa na plus.