Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Do czytania wybieram najczęściej literaturę sprzed XXI wieku, nie stronię od liryki i dramatu, czasami sięgam po reportaż, a najrzadziej decyduję się na literaturę popularnonaukową. Bardzo lubię czytać biografie, wspomnienia, listy i dzienniki.
Poniższe wyrywki z czytanych przeze mnie tekstów mocno ze mną współgrają, więc są przedłużeniem tych kilku słów o sobie :)😊
„Ciekawe jest widzieć, że niemal wszyscy ludzie wielkiej wartości zachowują się z prostotą i że niemal zawsze owa ich prostota jest brana za świadectwo tego, że są niewiele warci”.
Myśli, Giacomo Leopardi
„Intensywność marzeń, ważniejsza jest od ziszczeń”.
Wysoki Zamek, Stanisław Lem
-
Sięgając po poezję Burnsa, nastawiona byłam na refleksyjne, pełne zadumy i miłości strofy o wiejskim życiu. A tu taka niespodzianka! Myśl, która błysnęła mi po przeczytaniu dwóch pierwszych wierszy z tego zbioru, była taka, że Robert Burns to taki szkocki Wojciech Młynarski tamtych czasów. Satyra obyczajowa, poezja śpiewana i… szanty – tak brzmiały mi te teksty podczas czytania, szczególnie że sporo z nich zawierało na koniec zwrotek epifory, nadające utworom osobliwy rytm i niebywałą ekspresję. • Wśród tych chronologicznie uporządkowanych szkockich wierszy znajdziemy i te chwytające za serce, wyrażające pochwałę życia, przyrody, mówiące o godności człowieka, o codzienności, pochylające się nad myszą polną i stokrotką górską. Zabawny jest poemat „Tam O’Shanter”, w którym tytułowy pijanica, podglądając sabat czarownic, stracił poczucie czasu i miejsca do tego stopnia, że gdy został zauważony, w ostatniej chwili udało mu się zbiec, niestety jego klacz Meg przypłaciła przygodę ogonem. • Nie dziwię się, że Szkoci stawiają Burnsa na narodowo-literackim piedestale, bo chociaż wieki minęły, on stale jest nieprawdopodobnie aktualny. Wiersz zatytułowany „Wiersz do pewnego pana, który przysłał poecie gazetę i zaproponował, że ją nadal będzie przysyłał bezpłatnie” to modelowy pamflet na prasę, który nic ze swej zjadliwości nie stracił i dziś, mimo iż został napisany ponad 230 lat temu! • A „Auld Lang Syne”, ponadczasowy tekst napisany do szkockiej muzyki folkowej, każdy zna, tylko nie wie, że to Burnsa. Przynajmniej tak mi się wydaje ;)
-
Krótka historia pewnej ukraińskiej nastolatki, Diany, która w listach do swojej matki opisuje swój uchodźczy, tułaczy los od chwili przekroczenia granicy ukraińsko-polskiej do czasu zamieszkania u ojca w Wiedniu. • Te listowne opowiadania są bieżącą relacją tego, co wokół niej się dzieje, obserwacją codzienności, ale i migawkami z przeszłości, dzięki którym ostatecznie poznajemy przyczynę pisania listów i fragmentaryczną historię dziewczyny. • Narracja sprawia wrażenie jednowymiarowej, ale jest w tym tekście, co prawda płytkie, ale jest, drugie dno. Są też epizody skłaniające do refleksji i wzruszające opisy. • Mam sporo sympatii do prozy Babkiny i mimo że za jakiś czas opowieść ta trafi do lamusa pamięci, to dobre wrażenie pozostanie. • W tej całej historii jedynie Iwanka wydała mi się nieprawdopodobna i niewiarygodna. Do samego końca byłam przekonana, że to wywołany traumą wytwór wyobraźni Diany. I w tej mojej wersji odczytania roli przyrodniej siostry, byłabym w stanie jej obecność zaakceptować. • Mimo wszystko polecam dla subtelnego pióra Kateryny Babkiny i znakomitego przekładu tego pióra przez Bohdana Zadurę.
-
Kafka potrafi opisać czyjeś położenie tak, że czytelnik odczuwa to współcierpiąc i współczując wraz z bohaterem. Mnie podczas czytania ściskał ogromny żal i miałam w sobie całe pokłady współczucia dla Gregora. Podobnie działa na mnie opis cierpienia zwierząt. Brak tchu i panika, i pytanie: dlaczego tak się dzieje?! • Niemoc, bezsilność, zupełna bezradność. Osamotnienie i bezbrzeżny smutek. I to, w jakimś stopniu, pogodzenie z tym stanem rzeczy. On, Gregor, nie zdziwił się za bardzo przybraniem pancerza żuka. I to było dla mnie najbardziej przejmujące. • To czytelnik buntuje się przeciwko tej przemianie, to m n i e ona wpędziła w panikę, nie bohatera.
-
„Syzyfowe prace” poznane jeszcze w szkole podstawowej przeczytałam z zainteresowaniem, ale czytając je ponownie po latach, z dystansem i na pewno z większą znajomością „rzeczy” dostrzegłam w nich to, na co nie zwracałam uwagi wcześniej. • Są patriotyczne wzruszenia - oczywiście chodzi o mój ulubiony fragment z Zygierem, gdy najpierw opowiada on kolegom o Mickiewiczu, a potem recytuje „Redutę Ordona”. Jest w tej scenie poruszająca serce moc. • Jest też specyficzny humor, taki trochę rodem z Gogola, a kilka komicznych scen naprawdę mnie rozśmieszyło. • Na przykład w jednym z pierwszych fragmentów, którego akcja dzieje się jeszcze w szkole przedwstępnej. Główne role odgrywają w nim: nauczyciel (większy cwaniak), wizytator (stary wyga) i wiejskie baby, które myśląc, że swoją opinią zepsuły nauczycielowi reputację, wręcz przeciwnie, poprawiły ją. Bareja nie powstydziłby się tej sceny na pewno. • Znowu opis polowania Borowicza to wyśmienity opis braku talentu i szczęścia do łowiectwa. Naiwność i nieumiejętność bohatera rozbraja. • No i mistrzowsko odmalowana zemsta na Majewskim tropiącym nielegalne spotkania. • Styl Żeromskiego w „Syzyfowych pracach” nie jest na pewno łatwy, fakt bycia lekturą też im nie pomaga, jednak cieszę się, że mimo upływu lat proza autora nadal mi się podoba.
-
Przedstawiam Brombę, która „nie posiada specjalnie niepokojącego wyglądu, nie wyróżnia się też niczym, co by przykuwało uwagę na pierwszy rzut oka”. „Wszystkie Bromby, jak wiadomo, były skłonne do refleksji”. • A Ci inni, zapowiadani tytułem? • Proszę bardzo, oto inni: • Pciuch - „zamieszkuje Czas. To znaczy, że można go zobaczyć tylko wtedy, kiedy się żyje kiedy indziej”. • Fumy – „uważają, że głównym ich zajęciem jest wypoczywanie” • Gżdacz – • „Kiedy biegam, to jestem biegaczem, • Kiedy fruwam, to jestem fruwaczem, • Kiedy się boję, to jestem baczem, • A tak w ogóle jestem Gżdaczem. • Więc podziwiaj mnie i patrz: • Jestem fruwający Gżdacz! • Fikander – „różni się od wszystkich. Złośliwi mówią nawet, że Fikander robi wszystko, żeby odróżnić się od wszystkich, ale jest to tylko złośliwość”. • Malwinka – „zegarynka, pracowała w centrali telefonicznej i miłym ciepłym głosem podawała godziny … posiadała doskonałą dykcję i zawsze starannie trzymała się regulaminu”. • Kajetan Chrumps – „jest on jedynym zwierzątkiem, które posiada imię i nazwisko, jedynym zwierzątkiem naprawdę detektywistycznym”. • Kot Makawity – „był postacią prawie mityczną. … Makawitego nikt nie widział, dane co do koloru, rasy, ba, nawet rozmiarów były sprzeczne”. I ten, którego już sam Eliot szukał: • “He always has an alibi, and one or two to spare: • At whatever time the deed took place - MACAVITY WASN’T THERE!”, nieuchwytny, zuchwały kot-zbrodniarz został przyłapany na gorącym uczynku, właśnie przez Kajetana Chrumpsa! Mało tego, “dał mu słowo honoru, że nigdy nie będzie miał powiązań ze światem przestępczym”. • Viceversy dzikie – mieszkające w lustrach Zwierzęta Odbite. • Psztymucle – „należą do tak zwanych zwierząt automatycznych. Oznacza to, że głównym tematem ich rozmów są zamieszkiwane przez nie auta. • Glisando – „mieszka w muzyce”. • Gluś – „należy do tych niedużych i mało znanych istot, które nie wyróżniają się niczym specjalnym. Prowadzą swoje życie z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc”. • Zwierztko mojej Mamy – „o jego zwyczajach nic nie wiadomo. Zwierzątko działało zawsze przez zaskoczenie”. • I na koniec pochwała czytelnictwa: „Sądzę jednak, że lepiej jest dowiedzieć się czegoś z książki niż nie wiedzieć o tym wcale”.