Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Do czytania wybieram najczęściej literaturę sprzed XXI wieku, nie stronię od liryki i dramatu, czasami sięgam po reportaż, a najrzadziej decyduję się na literaturę popularnonaukową. Bardzo lubię czytać biografie, wspomnienia, listy i dzienniki.
Poniższe wyrywki z czytanych przeze mnie tekstów mocno ze mną współgrają, więc są przedłużeniem tych kilku słów o sobie :)😊
„Ciekawe jest widzieć, że niemal wszyscy ludzie wielkiej wartości zachowują się z prostotą i że niemal zawsze owa ich prostota jest brana za świadectwo tego, że są niewiele warci”.
Myśli, Giacomo Leopardi
„Intensywność marzeń, ważniejsza jest od ziszczeń”.
Wysoki Zamek, Stanisław Lem
-
Wiersze osobliwe, jak i osobliwy był ich twórca. Nie lubię określenia „poeta osobny”, które przylgnęło do Białoszewskiego ze względu na brak dopasowania jego utworów do twórczości jakiejkolwiek powojennej poetyckiej grupy, wolę by był osobliwy, wyróżniający się, a nie stojący z boku, niedopasowany. • Wiem, że powyższy wstęp raczej nie zachęca do natychmiastowego rzucenia wszystkiego i sięgnięcia po wiersze Mirona Białoszewskiego, ale cóż, taka właśnie jest ta jego specyficzna, lingwistyczna poezja, w której słowa poddawane ciągłej obróbce podlegają przekształceniom, zmianom i udziwnieniom. • Nie wszystkie wiersze z tego zbioru mi się podobały, nie wszystkie lirycznie odczułam, ale za to wszystkie z serii „Sztuczne zęby” podbiły mnie, a szczególnie ostatni, zamykający cykl, a noszący tytuł „A kościotrupy?”. • „A kościotrupy? • wszystkie na malowankach • mają świetne zęby • cie – ka – we • bo bez zębów co one?” • Są wiersze o leżeniu i obserwowaniu tego, co w zasięgu wzroku, nową, bo poetycką rangę otrzymują piec, sufit, ściana, podłoga, ileż one znaczą w naszej codzienności! Jest „Ballada o zejściu do sklepu” i dający do myślenia wiersz „Nieswój”. • „Nieswój • ale się oswoję • nie pierwszy raz • tylko że różne te razy” • I jeszcze „Szare pytanie” • „Biele zaszły szmaragdową szarością: • biały papier z kubkami na stole • kawałek pościeli • imbryk. • Jakiż blask • zaćmił mi okno? • Co tam słychać • dziś • w dole miasta? • Który to dzień stworzenia świata • i jakich ludzi?” • A na koniec o łapaniu radości za ogon. • „-Łapać radość za ogon • Jadwiga na to do mnie i do telefonu • - A to się łapie za ogon zmartwienia • -A to trzeba odwrotnie! – krzyczę, a ona to przekrzykuje Ani. • Siada, poprawia się • -Zmartwień się nie łapie za ogon, one same się pchają na głowę, do głowy • -A to trzeba łapać radość za ogon, zawsze się opłaca. Nawet jak ci się wyrwie, to masz pióra”.
-
Miłe złego początki, lecz koniec żałosny, pisał Krasicki. I w przypadku Wieniawy-Długoszowskiego było podobnie, z tym że koniec był przejmująco smutny. • Mając sentyment do dwudziestolecia międzywojennego, a nie znając losów Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, nie mamy pełnego obrazu epoki, mimo nieobcej nam euforii tamtych czasów, wiosny, wina, zieleni w głowie i wróbli na dachu, mimo skamandrytów i mimo iż wydawałoby się to niemożliwe, to jednak ukazanie dwudziestolecia bez sylwetki Wieniawy zdecydowanie odbiera tym czasom koloryt. • Dorastanie bohatera biografii spowite było w legendę powstania styczniowego, o którym opowiadał nie tylko ojciec, ale i rządca majątku Długoszowskich, Daszkiewicz, który w powstaniu stracił cały majątek, jak Bogumił w „Nocach i dniach”, pomyślałam. Te opowieści i sienkiewiczowska trylogia ukształtowały młodego chłopaka, który marzył, by żyć takim żołnierskim życiem, pełnym ryzykownych przygód i podchodów. I jak pokazała przyszłość, taki Kmicicowy los był mu dany. • Barwne były te młodzieńczo-radosne dzieje, do czasu jednak. Im dalej, tym było smutniej i bardziej przykro. • Dotąd znałam Wieniawę od strony anegdotycznej i z urastających do miana anegdot, plotek i zmyśleń na jego temat (wjazd do Adrii konno na pierwsze piętro), które lęgły się i pęczniały, bo po prostu pasowały do jego osoby. Dzięki biografii Mariusza Urbanka poznałam jego zasługi w dyplomacji i niemalże namacalnie odczułam te najtrudniejsze, emigracyjne doświadczenia. • Sprzęgło się w Długoszowskim kilka osobowości i kilka natur. Widziałam w nim tych sienkiewiczowskich bohaterów, przywiódł też na myśl Jonasza Koftę, a także trochę Jana Lechonia. • Ze wszystkich przeczytanych przeze mnie biografii Mariusza Urbanka, ta podobała mi się najmniej. Za dużo w niej było dosłownych powtórzeń zdarzeń z życia Długoszowskiego, a także powtórzonych opisów jego charakteru i zachowania. I właśnie to najbardziej mi przeszkadzało, bo po co pisać raz jeszcze coś, co już było? Na domiar złego książkę czytał, mało przeze mnie lubiany lektor, Krzysztof Baranowski i niestety miało to wpływ na odbiór całościowy.
-
Mocno zaskoczyła mnie ta króciutka obrazkowa opowiastka. Sprawia wrażenie oczywistej i przewidywalnej, dlatego, gdy przewracamy strona po stronie, a jest tych stron bardzo niewiele, wydaje się nam, że wiemy, dokąd nas ta historyjka zaprowadzi. I zgodnie z naszym przeczuwaniem, właśnie tam zaprowadza, ale to, co się dzieje potem, zaskakuje. Potem, moją pierwszą myślą było: no ale jak to? • Namalowany przez Shauna Tana przekaz przypomina mi swoją strukturą sonet, po części opisowej, wyraźnej i dosłownej pole do popisu otrzymuje odbiorca, a wielość interpretacji ma dowolną, bo decyduje o niej wrażliwość czytelnika. Jak to w poezji. • Lektura tego „komiksu” zmotywowała mnie do poczytania o cykadach.
-
Jak niekiedy niewiele potrzeba by utrafić w sedno, by nakreślić czarną, niespecjalnie wyszukaną kreską piętno obozowej przeszłości mocno zakorzenione i pokutujące w rodzinie, mimo iż wojna dawno się skończyła. • Dała mi do myślenia ta graficzno-tekstowa analiza, to studium rodziny, w której pielęgnowana wojenna trauma ojca mocno wpływa na losy jego dzieci, na to tytułowe drugie pokolenie. • Autor właściwie rozłożył akcenty, potrafił z dystansu i ze specyficznym humorem pokazać swoje dziecięctwo i żydowski rodowód, z drugiej strony dał nam możliwość wglądu w trwający w nim przez wiele lat proces zrozumienia ciągle uwierających go przeżyć z dzieciństwa, a przede wszystkim próby znalezienia odpowiedzi na złożoność istoty zachowania jego ojca. • Wzruszyło mnie i zostanie w pamięci to spotkanie.
-
Bardzo rzeczowy poradnik nie tylko dla początkującego towarzysza rozmów z kotem. Uważam, że z tą książką należałoby się zapoznać już wtedy, gdy tylko przyjdzie nam do głowy myśl o przygarnięciu kociego kompana. Dla niektórych jej treść mogłaby stać się kubłem zimnej wody studzącej emocjonalny lub wynikający z nieznajomości kociej natury kaprys, lub pomysł i uświadomiłaby, mam nadzieję, z jaką odpowiedzialnością i poświęceniem wiąże się opieka nad kocim domownikiem i ile niespodziewanych niespodzianek, tych miłych i tych mniej przyjemnych, ze sobą niesie. • Autorka przystępnie i wyczerpująco dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem, poruszając ważne i ciekawe zagadnienia, począwszy od miejsca kota w ludzkim świecie, poprzez jego potrzeby i wymagania, osobowość i cechy temperamentu, dbanie w zdrowiu, chorobie i wtedy, gdy nadejdzie starość, a kończąc na roli człowieka w kocim wymiarze. • Mnie, nowicjuszce w poruszaniu się po meandrach kocich szlaków, tych domowych i mentalnych, ta książka podsunęła wiele praktycznych wskazówek. Polecam