Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Ta książka to jedno z moich najlepszych odkryć czytelniczych, odkąd sięgam po literaturę dziecięcą. Jest fenomenalna! Niezwykła! Wybitna! • Tak wciągająco i interesująco podanej treści popularnonaukowej jeszcze w żadnej pozycji nie widziałam. Tak dobrze wyłożonego tematu, mądrze i rzetelnie, przy pozostawaniu w nieustającym kontakcie z małym odbiorcą, też nie spotkałam nigdzie indziej. Młody Czytelnik ma niecałe 4 lata, a całą lekturę przyjął z autentyczną uwagą i zaangażowaniem. Jakby tego było mało, książka absolutnie oczarowała dorosłą - mnie, do tego skutecznie i zrozumiale przekazała nam obydwojgu solidną porcję wiedzy z zakresu nauk o Ziemi. • Jak widać, jestem pod absolutnym wrażeniem, pełna zachwytu i uznania dla twórców tej książki. Czy słusznie? Sprawdźcie sami, nie pożałujecie :)
-
Książka nie jest przeciętna, ale też nie potrafię odnaleźć w niej jakiejkolwiek większej wartości. Na pewno nie jest przeznaczona dla młodszych odbiorców, bo nie wyniosą z niej nic - no, może poza porcją lęku przed niedźwiedziami. • Czy to więc lektura dla dorosłych czytelników? Być może. Ja próbowałam zinterpretować postać niedźwiedzia jako złość i tak też wytłumaczyłam tę dziwną treść dziecku, choć przyznam, że bez silnego przekonania co do słuszności tej tezy... Widać nie każdemu dane jest zrozumieć intencje autora. • W trakcie czytania żałowałam, że książki nie przejrzałam wcześniej sama. Znając treść nie podjęłabym czytania jej synkowi. Muszę wspomnieć, że nie lubię przerywać wspólnej lektury bez palącego powodu; wychodzę z założenia, że obcowanie z trudnymi czy nawet najbardziej kiepskimi treściami też czegoś człowieka uczy, jeśli tylko nie straumatyzuje i nie wdrukuje w umysł niewłaściwych treści. Tę jakoś przełknęliśmy, ale zdecydowanie bez zachwytu i pogłębionej refleksji. • Na uznanie zasługuje jedynie aspekt wizualny, choć czarno-białe, jakby "niedbale" kreślone ilustracje nie wszystkim przypadną do gustu.
-
Nieszkodliwe opowiadanie o utraconej przyjaźni i - szerzej - o tym, że w życiu nie na wszystko ma się wpływ, nic nie jest stałe, a także że nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy czeka na nas coś wartościowego. • Temat, choć osadzony w morskich głębinach, potraktowany jest dość płytko. Przesłaniu płynącemu z lektury brakuje mocy. Sprowadza to książkę do przyjemnej opowiastki na raz.
-
Wartościowa opowieść. W bezpośrednim przekazie traktuje o różnicach między psami, spokojnie można jednak potraktować ją również jako metafora różnic kulturowych i społecznych. Narratorem jest pies, który jest psem wolnym, włóczęgą. Niezależność pozwala mu nabrać dystansu niezbędnego do uważnego obserwowania świata i wyciągania interesujących wniosków. • W lekturze psy są psie. Czyli tak różne, jak tylko mogą być. Podobne do ludzi, którzy się nimi opiekują, albo bezpańskie. Kochane i niechciane. Zadbane, zabiedzone, traktowane jak zabawki lub wykorzystywane do celów zarobkowych lub ludzkiej rozwywki. Włóczykij dostrzega każdego, przy żadnym nie zatrzymuje się na dłużej. Dziwi się światu. Nie ustaje w wędrówce, która jest treścią i sensem jego życia. Ale i nie wyklucza tego, że kiedyś jego wędrówka ustanie, a on odnajdzie człowieka, przy którym poczuł, że mógłby z nim być. Wie, że wszyscy się z czasem zmieniają. • Pozycja zawiera w sobie tyle niezależnych od siebie, mądrych spostrzeżeń, że śmiało można ją mieć w domowej biblioteczce jako jedną z ważniejszych i zarazem bardziej uniwersalnych lektur. Naprawdę warto. Ja będę do niej wracać.
-
To rymowana bajka o byciu niemiłym bez sensownego morału. • Niefortunny dobór słów w rymach trąci sztucznością w szyku i formie. Rysunki są dobre, w pełni oddają treść. Ta pozostawia niestety wiele do życzenia: mops polubił się z jamnikiem tylko dlatego, że jamnik nie odpuszczał tej znajomości i doczekał nieszczęścia mopsa, który z powodu skrajnie egoistycznych zachowań doprowadził do własnej tragedii - wypadł przez okno i się połamał. A może wcale nie zaakceptował jamnika? Nie wiemy, jest od stóp do głów zabandażowany i trochę nie ma innego wyjścia, jak znosić wcześniej niechciane towarzystwo. • Tekst jest na tyle prosty, że dziecko może nie wychwycić wszystkich nieprawidłowych, destrukcyjnych wzorców zachowań i przemocy, która kipi z lektury - ale na pewno nie pozostanie obojętne na koszmarne miny mopsa a także wrzaski i obelgi kierowane w stronę jamnika. • Nie polecam.