Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
majuskula
Najnowsze recenzje
1
...
22 23 24
...
44
  • [awatar]
    majuskula
    Pozornie banalne szczegóły mogą stworzyć wspomnienia, które zostaną z nami na długie lata. Dziecko w parku, specyficzna powierzchowność nieznajomego człowieka , kolor morza w pewien letni dzień — oto detale, „sfotografowane” oczami i przyozdobione w odpowiednie słowa… • Koniecznie muszę się przyznać, że Claudio Magris, aż do tej pory, był mi postacią kompletnie obcą. Co gorsza, zauważyłam, iż w sumie nie należy w Polsce do najp­opul­arni­ejsz­ych autorów, co po skończonej lekturze „Migawek” zaczęło mnie poważnie zastanawiać. Dlaczego w ogóle zdecydowałam się zapoznać z twórczością pisarza? Primo, opis książki, gdyż od dawna jestem miłośniczką krótkich form. Zazwyczaj zawierają w sobie więcej niż opasłe tomiska. Secundo, po raz kolejny na jaw wyszło moje ocenianie za pomocą okładki, proszę mi wybaczyć słabość. Ot, zwyczajnie piękna: minimalistyczna, w jakiś sposób dająca do myślenia. Cóż, zawsze pocieszam się, że egzemplarz przynajmniej będzie dobrze prezentować się na półce, jeśli treść okazałaby się zbyt kiepska. Na szczęście, „Migawki” to zbiór bardzo oryginalny, czytanie było prawdziwą przyjemnością. W trakcie czynności nadchodziło sporo refleksji, a wspomnę o nich za chwilę. • Próbuję sklasyfikować tę publikację, przypisać ją do konkretnego gatunku, ale bezskutecznie. Ciężko prowadzić dysputy o wartkiej akcji, bo ona po prostu nie istnieje. Czy uznaję to za wadę? Nie, ponieważ bywają sytuacje, gdy człowieka nachodzi ochota na książki wprawiające w zadumę, uspokajające emocje. Chwila odskoczni od codzienności, choć w jakimś stopniu też w niej zatrzymująca. Pisarz pokazuje własne spojrzenie na różnorakie kwestie, począwszy od problemów społecznych, na analizowaniu czyichś zachowań skończywszy. Oczywiście, nie zawsze zgadzam się z opiniami Magrisa, aczkolwiek trudno mu odmówić zdolności obserwacji. Posiada pewien ważny talent — zwracania uwagi na detale. • Rozdziały są bardzo krótkie, czyta się je jednym tchem, chociaż zdarzało mi się, iż do nich momentalnie wracałam, odkrywając nowe znaczenia poszczególnych zdań. To pozycja wielowarstwowa, wymagająca odrobiny skupienia. Aby nie przeoczyć istotnych rzeczy, móc wynieść z lektury jak najwięcej informacji. A tych ostatnich nie brakuje. Chciałabym sięgnąć po inne publikacje Magrisa, porównać je z „Migawkami”, gdyż ciekawi mnie pewna sprawa — czy cechą char­akte­ryst­yczn­ą autora jest specyficzna atmosfera, którą umie przywołać? Pełna rozsądku, inteligentnych wypowiedzi. Z drugiej strony, dość oniryczna. Same prze­ciws­tawn­ości­. • Całość napisano pięknym językiem, poetyckim, ale równocześnie uniknięto popadania w banały. Niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, że spaceruję razem z autorem, razem z nim dyskutuję. Dlaczego ten niepozorny zbiór krótkich opowieści aż tak mi się spodobał? Pierwsze skojarzenie — kartki z tworzonego pospiesznie pamiętnika, niczym robienie zdjęć bez użycia aparatu, wyłącznie słowami. Claudio Magris dotknął wielu tematów, których samymi jesteśmy świadkami lub nawet uczestnikami, często nie zdając sobie z tego sprawy. To obraz ludzkich odruchów, mających wyraźny wpływ na funkcjonowanie świata. Pisarz nie boi się ironii, dowcipkowania, lecz zawsze w wyważony sposób, co chyba najbardziej mi odpowiada. • „Migawki” skutecznie zachęciły mnie do dalszych poszukiwań i trochę żałuję, że dopiero teraz zetknęłam się z prozą Magrisa. Cóż, lepiej późno niż wcale. Komu polecam lekturę? Z pewnością osobom pragnącym wyciszenia, kiedy nadarzy się wolny wieczór. Wystarczy tylko jeden, na początek, a uważam, iż będziecie do tej publikacji wracać. Jest wypełniona ważnymi fragmentami, warto je pozaznaczać, co też również niezwłocznie uczyniłam. Świetna propozycja na przedwiośnie, gdy już zaczynamy wypatrywać lata. Życie to oczekiwanie.
  • [awatar]
    majuskula
    Dom, czyli miejsce, które trudno zamknąć w konkretnych ramach, tak dużo ma znaczeń. Zdarza się, że warto wrócić do dalekiej przeszłości, próbując zbudować pewną przyszłość. Jak wiele odwagi należy w sobie mieć, gdy trzeba stawić czoła rodzinnym tajemnicom? • Wiosenne powietrze niesie całkiem dobry humor, więc człowiek ma ochotę go podtrzymać za wszelką cenę. To wpływa również na dobór lektur — dlatego zdecydowałam się sięgnąć po powieść dość lekką, niewymagającą ogromnej uwagi, ale też która niewzbudzającą politowania. „Olszany”, po samym opisie, wydały mi się być książką na tyle ciekawą, aby móc ją przeczytać bez większych wyrzutów sumienia. Miałam rację, przyjemna historia, fabularnie niezbyt oryginalna, aczkolwiek napisana w takiej formie, że trudno ziewać w trakcie. Przyznaję, od dawna przepadam za pozycjami skupionymi na odkrywaniu sekretów sprzed lat, gładko łączących się z tera­źnie­jszo­ścią­. A tego typu powieści jest cała masa, prawda? Ciężko wówczas nie powielać pewnych schematów. Sztuka polega na poprowadzeniu akcji w sposób frapujący, by nie nudzić. Autorka wyszła z tej próby obronną ręką, dzięki kilku zabiegom, o których wspomnę za chwilę. • Po pierwsze, warto zwrócić uwagę już na samych bohaterów. Ciekawie wykreowanych, bardzo ludzkich. Julia Borowicz może kojarzyć się z żeńskimi postaciami znanymi z mnóstwa innych książek, owszem. Pracuje jako architekt, nie narzeka na brak zajęć, ale serce zostało doszczętnie złamane przez ukochanego mężczyznę, a przecież mieli się pobrać. Jednak jej widoczna z biegiem akcji przemiana sprawia, że Julię da się polubić, trochę współczuć wszystkich perypetii. Natomiast najbardziej przypadł mi do gustu ksiądz Artur, człowiek przesympatyczny, uroczy, kapłan z powołania. Trudno byłoby określić teraz każdego bohatera, bo jest ich sporo, lecz nie umiem znaleźć żadnego, który by mnie rozczarował. • Po drugie, opisy przyrody. Naturalne, bez popadania w patetyczne tony. Sprawiające, iż odnosi się wrażenie spacerowania po urokliwych zakątkach, malowniczym miasteczku. Pomorze jest przepiękne, więc cieszę się, że zostało przedstawione w autentyczny sposób. Niektórym wyda się zbyt baśniowy, ale zaręczam — warto odwiedzać takie miejsca. Na szczęście, sprzyja też temu literatura, czego „Olszany” są najlepszym dowodem. To dla mnie ogromny plus, możliwość oderwania od rzeczywistości bez wychodzenia z domu. Dlatego wysoko oceniam styl Agnieszki Litorowicz-Siegert, sugestywny oraz przyjemny w odbiorze. • „Olszany” zawierają w sobie całe mnóstwo zagadek i sekretów, tylko czekających na rozwiązanie. Bywają trochę przewidywalne, co jednak nie psuje radości z czytania. Osobiście lubię klimat aż kipiący od tajemniczości, a nie ma nic ciekawszego od rodzinnych historii. Głównie dlatego ciężko odrzucić swój egzemplarz, bo człowiek jak najszybciej chce się dowiedzieć, czy jego przypuszczenia dotyczące dalszego rozwoju akcji na pewno okażą się słuszne. W każdym razie, ja lekturę skończyłam stosunkowo szybko, potem dumając, że byłoby miło naprawdę spotkać tak zgraną społeczność, dbającą o wzajemne relacje, pomagającą sobie w tarapatach. Cóż, na ten moment pozostaje sympatia do bohaterów literackich — dobre i to! • Powieść Agnieszki Litorowicz-Siegert zdecydowanie spodoba się osobom przepadającymi za książkami obyczajowymi, ewentualnie chcącym po prostu odpocząć przy lekkiej fabule. Kilka interesujących wątków, cała gama postaci — oto przepis na niezłą pozycję, którą też spokojnie można podarować mamie albo babci, co również zamierzam uczynić. Wiem, za często wspominam o pogodzie, jednak myślę, że już wkrótce przeniesiemy się z egzemplarzami do ogrodu lub parku. A proszę wierzyć, „Olszany” skutecznie zachęcą do docenienia zieleni, budzącej się do życia przyrody.
  • [awatar]
    majuskula
    Wrażliwa i opiekuńcza kobieta, zatwardziały i gburowaty mężczyzna. Co ich może łączyć? Odpowiedź jest prosta: przeżycia. Czy taka para ma szansę wspólnymi siłami pokonać demony z przeszłości? Ile cierpliwości potrzeba, aby móc zbudować pozytywną przyszłość? • Susan Kyle niejedno ma imię. Publikuje również jako Susan S. Kyle, Katy Currie, Diana Blayne, ale jej najbardziej znane książki podpisała nazwiskiem Diany Palmer. Chyba wszyscy spotkaliśmy się z nimi zupełnym przypadkiem, w bibliotece, księgarni, czasem w kiosku. Autorka stworzyła tak wiele powieści, że znudziłam się w trakcie liczenia. Z pewnością powyżej setki, co jest naprawdę imponującym wynikiem. Lecz dopiero po raz pierwszy mam okazję przeczytać coś, co wyszło spod jej pióra. W dalszej części recenzji Susan będzie nazywana właśnie Dianą, bo, powtórzę się, to najp­opul­arni­ejsz­y z używanych przez nią pseudonimów. A przede wszystkim, takie dane widnieją na okładce „Serca jak głaz”. Co ciekawe, oryginalny tytuł to „Wyoming Brave”, a jedenaście lat temu Palmer wydała „Heart of Stone” — książka nie doczekała się polskiego tłumaczenia. Skomplikowane, prawda? • Nie miałam względem lektury jakichś specjalnych oczekiwań. Nastawiłam się na romans, z takowych słynie autorka, podobno wszystkie są identycznie zbudowane. Proste, acz przyjemne. Rzeczywiście, w ten sposób można je opisać. Fabuła bywa przewidywalna, lecz równocześnie całość czyta się szybko i bezboleśnie. Miła odskocznia na jeden wieczór, maksymalnie dwa, a sama wiem, że większość z nas momentami potrzebuje odpoczynku, chce uniknąć wysilania umysłu. Najmocniejszym punktem jest umiejscowienie akcji, zawsze ciągnęło mnie do amerykańskiej prowincji, choć niektórzy określą to upodobanie jako „kiczowate”. Rancza, słomkowe kapelusze, specyficzny klimat, Palmer porządnie go odwzorowała. • Z mojej wiedzy wynika, iż mamy do czynienia z którąś częścią cyklu, ale nie trzeba na siłę zapoznawać się z poprzednimi tomami, gdyż w tym streszczono perypetie wszystkich bohaterów. Napotykamy dużą dozę dramatu, zranionych uczuć, a finalnie romantycznej miłości, okraszonej wieloma wyznaniami, trochę zbyt często powtarzanymi. Sporo nadaje się do usunięcia, wówczas książka byłaby cieńsza, jednak w pewnym stopniu sensowniejsza. Sam pomysł na historię nie należy do specjalnie oryginalnych, aczkolwiek tkwił w nim potencjał, osłabiający wspominane minusy. • Merrie, czyli nasza główna postać żeńska, jest przesłodka. Sympatyczna, urocza, pozbawiona wad, czego nie zaliczam do dobrych cech, kiedy chodzi o fikcyjnych bohaterów. Wypada dla mnie aż za perfekcyjnie, przydałaby się odrobina pikanterii, aby jej osobowość wyglądała tak bardziej ludzko. Natomiast Ren to przeciwieństwo Meredith, mocny facet, poszukujący zagubionej dawno wrażliwości. Chwilami irytujący, ale realniejszy od swojej partnerki. Ich relacja opiera się na przyciąganiu i odpychaniu, ponieważ Ren poprzysiągł sobie, że więcej się nie zakocha. Naturalnie, ciężko mu trwać w postanowieniu, gdy spotyka idealnego anioła. Załóżmy, iż czasami można zatopić się w bajce. O wiele ciekawiej prezentują się postaci drugoplanowe, nadający akcji odpowiedniego tła. • „Serce jak głaz” należy polecić przede wszystkim miłośnikom twórczości Diany Palmer, z pewnością czekali na polskie wydanie tej pozycji. Z doświadczenia mogę też podpowiedzieć, że książka przypadnie do gustu osobom lubiącym niez­obow­iązu­jące­ fabuły, wyciskacze łez, przepadający za melo­dram­atyc­znym­i sytuacjami. Doskonale rozumiem, iż tego typu literatura posiada swoich fanów, to absolutnie nic złego. Sama, dla spokoju ducha, chciałabym sięgnąć po jakąś wczesną powieść Diany, gdyż słyszałam o nich sporo dobrego. I przyznajmy — pisarka jest niek­west­iono­waną­ królową romansów, od lat utrzymuje tron.
  • [awatar]
    majuskula
    Nie wystarczy być piękną kobietą, chcąc oczarować wymarzonego mężczyznę. Tym bardziej, gdy ma on zostać królem. Potrzeba sprytu i inteligencji, a przede wszystkim cierpliwości, aby móc walczyć z dworskimi spiskami, a nawet matką swojego wybranka… • Dość szybko nadeszła pora na premierę kolejnej części cyklu o Jagiellonach. Nieco ponad pół roku temu mogliśmy po raz pierwszy zaczytywać się w przygodach Bony, teraz możemy odkryć losy jej syna i jego największej miłości. Barbara Radziwiłłówna to postać, która Polakom towarzyszy już w latach dziecięcych. Chyba wielu z nas zna Jana Twardowskiego, chcącego uniknąć dotarcia do Rzymu. Jedną ze sztuk magicznych miało być wywołanie ducha zmarłej żony Zygmunta Augusta — właśnie Barbary. I w tego typu otoczce kojarzyłam ją przez długi czas, nie zgłębiając w życiorys. A szkoda, bo to bardzo fascynująca persona, toteż cieszę się, że poświęcono jej tak dobrą fabularyzowaną biografię. Jak na ten moment, „Zmierzch Jagiellonów” ciągle jest dla mnie cyklem godnym uwagi. Mam nadzieję, iż autorka utrzyma porządny poziom. Ba, wierzę w to, wolę się nie zawieść. • Magdalena Niedźwiedzka nadal posługuje się językiem lekko stylizowanym na archaiczny, ale nie wypada to przesadnie śmiesznie. Oczywiście, zabieg dawkowano, należy pamiętać, że ta powieść powinna być przede wszystkim dobrą rozrywką. I ten punkt również został spełniony, gdyż trudno oderwać się od lektury. Dużo stron, a ich przeczytanie zajęło mi zaledwie trzy wieczory. Z racji pewnej wiedzy historycznej znałam zakończenie, jednak sporo sytuacji opisanych przez autorkę zaskoczyło. Zamierzam je zweryfikować, bo zdaję sobie sprawę z tego, iż nie da się usunąć fikcji. Po prostu ciekawi mnie jej ilość. • Właśnie teraz, gdy stawiam obok siebie dwa tomy (zdążyłam zaopatrzyć się w wersje papierowe) w pełni doceniam szatę graficzną. Okładki wspaniale się ze sobą komponują, pięknie prezentują na półce. Pomijając kwestie estetyczne, na uwagę zasługuje ciekawość, jaką Niedźwiedzka umie wzbudzić w czytelniku. Nie tylko dalszymi perypetiami bohaterów, lecz też losami prawdziwych postaci. Wspominałam o tym przy okazji recenzowania „Bony”, ale postanowiłam się powtórzyć — „Zmierzch Jagiellonów” stoi za moim nagłym zain­tere­sowa­niem­ historią Polski, za co autorce jestem wdzięczna. • Za jedyny mankament uznaję większe skupienie na samym Zygmuncie Auguście, a nie Barbarze. Oczywiście, trochę się czepiam, aczkolwiek pierwsza część postawiła wysoko poprzeczkę. Dla wyrównania nadmienię, że ten tom charakteryzuje jeszcze bardziej wartka akcja. I wielbiciele Bony mogą już zacierać ręce, ponieważ poświęcono jej sporo miejsca. Zwłaszcza ostatnie rozdziały są fascynujące i trzymające w napięciu. Tak, jakbyśmy chcieli odwrócić bieg dziejów, bezskutecznie. Ogromny ukłon za umiejętność przekazywania emocji, zżycia z bohaterami. Władcy Polski stają się prawdziwymi ludźmi, nie surowymi obliczami znanymi z portretów Jana Matejki. Są hedonistami, od dziecka uczonymi dostawania tego, czego pragną. Lecz w pewnym momencie rozumieją, iż to niewiele… • Co tu dużo kryć, już zaczynam wypatrywanie części trzeciej, która skupi się na Annie Jagiellonce. Jestem niesamowicie ciekawa fabuły, bowiem Anna była kobietą o interesującym życiorysie i jakoś mam przeczucie, że ten tom może okazać się najlepszym. Trzymam kciuki, liczę na rychłą premierę, a Magdalenie Niedźwiedzkiej życzę mnóstwo weny twórczej. Miłośników historii gorąco zachęcam do sięgnięcia po serię, ale nie tylko im polecam lekturę. „Zmierzch Jagiellonów” potrafi obudzić pasję, więc osoby unikające tego typu tematyki powinni na chwilę porzucić uprzedzenia.
  • [awatar]
    majuskula
    Dom, czyli miejsce, które trudno zamknąć w konkretnych ramach, tak dużo ma znaczeń. Zdarza się, że warto wrócić do dalekiej przeszłości, próbując zbudować pewną przyszłość. Jak wiele odwagi należy w sobie mieć, gdy trzeba stawić czoła rodzinnym tajemnicom? • Wiosenne powietrze niesie całkiem dobry humor, więc człowiek ma ochotę go podtrzymać za wszelką cenę. To wpływa również na dobór lektur — dlatego zdecydowałam się sięgnąć po powieść dość lekką, niewymagającą ogromnej uwagi, ale też która niewzbudzającą politowania. „Olszany”, po samym opisie, wydały mi się być książką na tyle ciekawą, aby móc ją przeczytać bez większych wyrzutów sumienia. Miałam rację, przyjemna historia, fabularnie niezbyt oryginalna, aczkolwiek napisana w takiej formie, że trudno ziewać w trakcie. Przyznaję, od dawna przepadam za pozycjami skupionymi na odkrywaniu sekretów sprzed lat, gładko łączących się z tera­źnie­jszo­ścią­. A tego typu powieści jest cała masa, prawda? Ciężko wówczas nie powielać pewnych schematów. Sztuka polega na poprowadzeniu akcji w sposób frapujący, by nie nudzić. Autorka wyszła z tej próby obronną ręką, dzięki kilku zabiegom, o których wspomnę za chwilę. • Po pierwsze, warto zwrócić uwagę już na samych bohaterów. Ciekawie wykreowanych, bardzo ludzkich. Julia Borowicz może kojarzyć się z żeńskimi postaciami znanymi z mnóstwa innych książek, owszem. Pracuje jako architekt, nie narzeka na brak zajęć, ale serce zostało doszczętnie złamane przez ukochanego mężczyznę, a przecież mieli się pobrać. Jednak jej widoczna z biegiem akcji przemiana sprawia, że Julię da się polubić, trochę współczuć wszystkich perypetii. Natomiast najbardziej przypadł mi do gustu ksiądz Artur, człowiek przesympatyczny, uroczy, kapłan z powołania. Trudno byłoby określić teraz każdego bohatera, bo jest ich sporo, lecz nie umiem znaleźć żadnego, który by mnie rozczarował. • Po drugie, opisy przyrody. Naturalne, bez popadania w patetyczne tony. Sprawiające, iż odnosi się wrażenie spacerowania po urokliwych zakątkach, malowniczym miasteczku. Pomorze jest przepiękne, więc cieszę się, że zostało przedstawione w autentyczny sposób. Niektórym wyda się zbyt baśniowy, ale zaręczam — warto odwiedzać takie miejsca. Na szczęście, sprzyja też temu literatura, czego „Olszany” są najlepszym dowodem. To dla mnie ogromny plus, możliwość oderwania od rzeczywistości bez wychodzenia z domu. Dlatego wysoko oceniam styl Agnieszki Litorowicz-Siegert, sugestywny oraz przyjemny w odbiorze. • „Olszany” zawierają w sobie całe mnóstwo zagadek i sekretów, tylko czekających na rozwiązanie. Bywają trochę przewidywalne, co jednak nie psuje radości z czytania. Osobiście lubię klimat aż kipiący od tajemniczości, a nie ma nic ciekawszego od rodzinnych historii. Głównie dlatego ciężko odrzucić swój egzemplarz, bo człowiek jak najszybciej chce się dowiedzieć, czy jego przypuszczenia dotyczące dalszego rozwoju akcji na pewno okażą się słuszne. W każdym razie, ja lekturę skończyłam stosunkowo szybko, potem dumając, że byłoby miło naprawdę spotkać tak zgraną społeczność, dbającą o wzajemne relacje, pomagającą sobie w tarapatach. Cóż, na ten moment pozostaje sympatia do bohaterów literackich — dobre i to! • Powieść Agnieszki Litorowicz-Siegert zdecydowanie spodoba się osobom przepadającymi za książkami obyczajowymi, ewentualnie chcącym po prostu odpocząć przy lekkiej fabule. Kilka interesujących wątków, cała gama postaci — oto przepis na niezłą pozycję, którą też spokojnie można podarować mamie albo babci, co również zamierzam uczynić. Wiem, za często wspominam o pogodzie, jednak myślę, że już wkrótce przeniesiemy się z egzemplarzami do ogrodu lub parku. A proszę wierzyć, „Olszany” skutecznie zachęcą do docenienia zieleni, budzącej się do życia przyrody.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
  • Odyseja kosmiczna 3001
    Clarke, Arthur Charles
  • Skrywane tajemnice
    Palmer, Diana
  • Running up that hill
    Doyle, Tom
  • Chłopki
    Kuciel-Frydryszak, Joanna
  • Charlie gra dziś dobrze
    Sexton, Paul
  • Królewska guwernantka
    Holden, Wendy
CheshireCat
KrakowCzyta.pl to portal, którego sercem jest olbrzymi katalog biblioteczny, zawierający setki tysięcy książek zgromadzonych w krakowskich bibliotekach miejskich. To miejsce promocji wydarzeń literackich i integracji społeczności skupionej wokół działań czytelniczych. Miejsce, w którym możemy szukać, rezerwować, recenzować, polecać i oceniać książki.

To społeczność ludzi, którzy kochają czytać i dyskutować o literaturze.
W hali odlotów Międ­zyna­rodo­wego­ Portu Lotniczego im. Jana Pawła II Kraków-Balice został uruchomiony biblioteczny regał – Airport Library! To kolejny wspólny projekt z Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport! Airport Library, czyli Odlotowa Biblioteka to bezpłatny samoobsługowy regał, z którego mogą korzystać pasażerowie oczekujący na lot. Można znaleźć na nim książki dla dzieci oraz dorosłych w wersji polskiej oraz obcojęzycznej. Udostępnione dzieła należy odłożyć na półki biblioteczki przed odlotem. • Książki na ten cel przekazała Biblioteka Kraków oraz krakowskie konsulaty, współpracujące z Instytutem Kultury Willa Decjusza nad Wielokulturową Biblioteką dla krakowian. • Konsulaty, które przekazały książki na regał Airport Library: Konsulat Generalny Węgier w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Krakowie, Konsulat Republiki Indonezji w Krakowie, Konsulat Generalny USA w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Słowackiej w Krakowie oraz Konsulat Królestwa Hiszpanii w Krakowie. • Airport Library to kolejny wspólny projekt Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport i Biblioteki Kraków. Obie instytucje rozpoczęły współpracę w maju 2022 roku, podczas Święta Rodziny Krakowskiej. W czerwcu w CEL została otworzona stała biblioteczka o tematyce podróżniczej „Odlotowa biblioteka” działająca na zasadzie book­cros­sing­owej­. Od lipca w filiach Biblioteki Kraków rozp­owsz­echn­iane­ są egzemplarze kwartalnika „Airside” wydawanego przez CEL Kraków Airport.
foo